czwartek, 25 listopada 2010

pragnienia

Słowo, które szczególnie mocno dziś do mnie przemówiło.

Słowo pierwsze.
Niech miłość i wierność cię nie opuszcza,
przymocuj je sobie do szyi,
na tablicy serca je wypisz,
a znajdziesz uznanie i łaskę
w oczach Boga i ludzi.

Z całego serca Panu zaufaj,
nie polegaj na swoim rozsądku.
Poznawaj Go na każdej swej drodze,
a On twe ścieżki wyrówna.

Nie bądź mądry we własnych swych oczach.


(Prz 3,3-7a)


Słowo drugie.
Łaska wam i pokój niech będą udzielone obficie przez poznanie Boga i Jezusa, Pana naszego! (...) dołożywszy całej pilności, dodajcie do wiary waszej cnotę, do cnoty poznanie, do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność, do pobożności przyjaźń braterską, do przyjaźni braterskiej zaś miłość. Gdy bowiem będziecie je mieli, i to w obfitości, nie pozostawią was one bezczynnymi ani bezowocnymi w poznawaniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa

(2 P 1,2.5-8)




A całkiem niedawno pomyślałam sobie znowu, że po śmierci chciałabym od razu znaleźć się w niebie. Że chciałabym być świętą. W gruncie rzeczy chodzi tylko o to, żeby oglądać Go twarzą w twarz. No i jeszcze - żeby swoje wieczne szczęście przekuwać w pracę na rzecz tych, którzy na wejście do Królestwa Niebieskiego jeszcze czekają. Zaczynam rozumieć Małą Tereskę, która pisała: O, jak bym bardzo chciała, żebyś umarła, moja biedna Mamuśku!... A to dlatego, żebyś poszła do nieba; przecież mówisz, że trzeba umrzeć, żeby tam pójść; Zawsze pragnęłam być świętą; Nadzieja pójścia do nieba przepełniała mnie radością; Panie, chcę Cię prosić, abyśmy się wszyscy kiedyś znaleźli razem w Twoim pięknym niebie; W niebie będę pragnęła tego samego, co na ziemi: miłować Jezusa i sprawiać, by inni Go miłowali i wreszcie: Gdy patrzymy na śmierć człowieka sprawiedliwego, trudno nie zazdrościć mu jego losu; dla niego nie istnieje już czas wygnania, lecz tylko Bóg, nic tylko Bóg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz