niedziela, 30 października 2011

kwiatki

Pogaństwo to inaczej poganianie innych.

A moim bliźnim jest ten, kto urodził się w tym samym roku, co ja.

Chyba zostanę fanką Mszy dla dzieci. Pod warunkiem, że księża się zastosują do nowego Mszału, z którego wyrzucono przecież Modlitwy Eucharystyczne dla dzieci.

środa, 12 października 2011

chluba

Dziś trochę ekshibicjonistycznie.

W moim pokoju na ścianie wisi krzyż, stylizowany na krzyż św. Damiana. Kontury postaci i innych obiektów wokół Chrystusa są złocone. Kiedy siedziałam ostatnio przed nim, światło padało na niego w taki sposób, że wszystkie te złocenia zamazywały sens i treść obrazów. W tym natłoku blasku tylko ciało Chrystusa dawało spokój, ciszę, jakąś ponadracjonalną pewność.

Pierwszy raz od... dawna.

Wniosek: trzeba doceniać, co się ma.

niedziela, 9 października 2011

evviva l'arte

Tym razem nic religijnego.

Ostatnio przechadzałam się po wrocławskiej Galerii Dominikańskiej (z dominikanami ma tyle wspólnego, że stoi przy placu nazwanym tym imieniem). Miałam trochę wolnego czasu i w związku z tym oglądałam wystawione w pasażu na poziomie -1 obrazy studentów wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Są tam wystawione w ramach jakiegoś konkursu dla klientów galerii.

Przechadzając się między licznymi płótnami, z których niektóre naprawdę są bardzo ciekawe i wartościowe, pomyślałam, że to chyba znak naszych czasów. Galeria handlowa, w zależności od potrzeb, przyjmuje też rolę galerii sztuki. Mogę obejrzeć obrazy, a może nawet spotkać ich autorów, w przerwie między obiadem w restauracji typu fast food a zakupami w odzieżowym molochu sieciowym lub ekskluzywnym salonie obuwniczym. Nie tylko więc zakupy nie wymagają więc rytuału odwiedzin kilku różnych lokalizacji. Sztuka również dostępna jest na zawołanie, a do tego darmowo.

Czy zatem dochodzimy do punktu, w którym sztuka jako taka nie będzie już potrzebowała rytuału ze strony obserwatora? Doświadczyliśmy już sztuki użytkowej, doświadczamy sztuki wychodzącej do widza. Czy jednak wychodzenie do widza oznacza, że widz dla spotkania ze sztuką nie musi przekraczać siebie w żadnym wymiarze? Ani psychicznym, ani fizycznym, ani czasowym, ani żadnym innym? Może z nią obcować z siatami wypchanymi zakupami albo z lodem/ciastkiem/hamburgerem w ręku? A niebawem pewnie także w domowych kapciach i piżamie?

czwartek, 6 października 2011

najwyższym dobrem

Świeżo skończona lektura Ut unum sint, encykliki o ekumenizmie Jana Pawła II, została cudownie skomentowana przez Pismo święte. Bowiem zaraz po przeczytaniu ostatnich zdań natknęłam się w Drugim Liście do Koryntian na takie słowa:
Jeżeli ktoś jest przekonany, że należy do Chrystusa, niechże znów weźmie sobie pod rozwagę i to, że my również, podobnie jak on, jesteśmy Chrystusowi.
(2 Kor 10,7)


W tym wszystkim chodzi właśnie o to, żeby mieć przed oczami Chrystusa, zawsze na pierwszym miejscu. To On jest tu najważniejszy, a nie nasze przestrzeganie praw. W końcu On sam nas od Prawa uwolnił, sam je wypełnił.

Bo to, że w Kościele katolickim istnieje pełnia środków zbawienia, a w innych wspólnotach tylko jej cząstki, nie znaczy, że owe inne wspólnoty należy tępić. Raczej z miłością pomagać im dojść do owej pełni - do Kościoła, jednego, świętego, katolickiego i apostolskiego.

Błogosławię Pana, który dał mi rozsądek,
bo serce napomina mnie nawet nocą.
Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy,
On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje
.

(Ps 16,7-8)