wtorek, 21 sierpnia 2012

Jeden za wszystkich

Krótki Mateuszowy opis rzezi niemowląt (Mt 2,16-18). Herod się wścieka. Józef z Maryją i Jezusem są już daleko, a on się właśnie zorientował, że coś tu nie gra. Misterny plan został pokrzyżowany. Straszny jest obraz tej wściekłości Heroda, nawet jeśli wyrażony w jednym tylko zdaniu. (...) kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od mędrców. Totalna masakra, dosłownie. Wszyscy za Jednego.

Herod raczej nie miał świadomości, że oto wymknął mu się Bóg. Odczuł raczej stratę swojego przeciwnika, rywala, którego przecież miał w garści. Myślę sobie tak jednak, że jak człowiek, choćby podskórnie, czuje stratę Boga, to też się może wściec.

Problem polega na tym, że Bóg cały czas się wymyka. Jezus Chrystus w swoim ziemskim życiu ostatecznie się nie wymknął, dał się zaprowadzić na Golgotę i przybić do krzyża. Ale w sferze duchowej Bóg cały czas się wymyka, chyba po to, aby nie dać z Siebie zrobić bożka. Żeby żaden marny człeczyna nie mógł powiedzieć: mam Boga, Bóg jest w mojej garści. To Bóg ma nas (jak w radzieckiej inwersji). Jeśli się zachowa tę jedną, zasadniczą proporcję, to już się nie ma o co wściekać, że się ten Pan Bóg wymyka. Bo On przecież jest, nie ucieka. Nie pozwala tylko wytworzyć fałszywego obrazu.

Zadziwiające jest dla mnie, że tak się stara, żeby człeczyna nie miał fałszywego Jego obrazu, a jednak pozwolił setkom Żydów i Rzymian dwa tysiące lat temu mieć fałszywy obraz Jezusa Chrystusa. Pozwolił im zrobić sobie (anty)bożka ze Swojego Syna. Niepojęte dla mnie. Zwłaszcza, że - jak nas naucza św. Jan - to wszystko z miłości. Niepojęte.

środa, 15 sierpnia 2012

maksym(ili)alnie

Rekolekcje młodzieżowe u franciszkanów w Harmężach. Trud lekkości, lekkość trudu.

Trud lekkości, bo żadnych zdań, które by się wryły w pamięć i serce i nie pozwoliły przejść obojętnie. I jeszcze, bo muzyka, zupełnie nie taka, co swoją drogą pozwoliło na nowo docenić scholę dominikańską.

Lekkość trudu, bo niechciane myśli, przykre wspomnienia, trudne rzeczy ogólnie, zderzyły się ze Słowem Bożym i Najświętszym Sakramentem. I jeszcze, bo byli inni ludzie, zaświadczający o prawdziwości Bożej łaski. Nawet przerażające grafiki Mariana Kołodzieja, chociaż od dziesiątej stacji już nie mogłam na nie patrzeć, żeby nie zwariować, były lżejsze dzięki temu jednemu szeptowi, że Bóg jest.

Bóg sam wystarczy.