czwartek, 22 grudnia 2011

po cichu

W same święta pewnie nie będzie okazji, więc postanowiłam już teraz, cichaczem, zamieścić tutaj życzenia. Zatem do dzieła :)

Życzę Wam, żeby w nadchodzących dniach ubóstwo małego Boga-Człowieka ubogaciło Was i dodało Wam siły we wszystkich biedach, które pewnie przyjdą kiedyś.

Życzę Wam, żeby w Waszych sercach zagościła cisza, jaką może dać tylko nadejście Oczekiwanego, oraz żeby z tej ciszy narodził się hymn uwielbienia.

Życzę Wam, żeby Chrystus był dla Was zawsze Osobą pierwszą i najważniejszą, tak jak dla Najświętszej Panny.

Życzę Wam, żeby pomimo trudności Wasza wiara nie gasła nigdy, tak jak nie gasła wiara mędrców, zmierzających za gwiazdą na Wschodzie.

wtorek, 20 grudnia 2011

wzajemnie

Może właśnie o to chodzi, żeby czasem pozwolić innym zadziałać za siebie. Innym i Innemu. Nie zawsze wszystko musi być po mojemu.

Roraty docenia się najlepiej wtedy, kiedy dobrowolnie decyduje się zostać w domu. I sens Adwentu się wtedy też docenia. Bo nie chodzi o to, żeby było dużo, szybko, intensywnie, męcząco. Chodzi raczej o to, żeby było dobrze, mądrze, z miłością do Boga, do siebie i do ludzi.

Tematem dzisiejszego dnia w moim cichym życiu jest miłość do siebie. Jak mam kochać Boga i bliźniego, jeśli nie kocham samej siebie? ... a bliźniego swego jak siebie samego - czasem jest tak, że są to najgorsze życzenia wobec tego bliźniego. A Boga? Jeśli nie przeznaczam choćby części swojego serca, swoich sił, swojej duszy dla siebie, to jak mogę ich całość przeznaczyć dla Boga?

poniedziałek, 12 grudnia 2011

nienacek

Jeśli coś jest trudne, nie znaczy, że jest niewykonalne.

ALE:

Jeśli coś jest wykonalne, to wcale nie znaczy, że musi zostać wykonane. Amen.



Najważniejsze słowa przychodzą znienacka.

czwartek, 8 grudnia 2011

nadzieja zawieść (zawieźć?) nie może

O ileż łatwiej byłoby bez tego wszystkiego. Bez przejmowania się wiarą czy jej brakiem, bez wertowania ksiąg w poszukiwaniu odpowiedzi niezależnych ode mnie, bez wsłuchiwania się w siebie i w innych, i jeszcze w Kogoś ponad tym wszystkim. Bez zrywania się nad ranem, bez urywania się wieczorem, bez rozumienia, bez myślenia.

Bez Adwentu też.

Bez nadziei.

O ileż łatwiej by było, gdyby wraz z pierwszą niedzielą Adwentu w serce automatycznie wlewała się odmierzona porcja tej nadziei, żeby starczyło do Wigilii. A tu lipa. Każdego dnia trzeba walczyć. Każdego dnia nadziei jakby mniej. Czy w rzeczywistości więcej?

Proszę o modlitwę.

środa, 7 grudnia 2011

Duch wieje, kędy chce

Dziś ostatni dzień rekolekcji akademickich u wrocławskich dominikanów - głosi o. Wojciech Dudzik OP. Brak mi słów na opisanie ich. Rewelacyjne, świetne, wspaniałe, mądre, głębokie, uderzające - to wszystko za mało. Może to tylko moja kondycja domaga się właśnie tego. A może właśnie to jest ten czas i ta osoba dla nas wszystkich.

Nadzieja. Ciągle nadzieja. We wszystkim. W dobrem i złem. Nawet dla zapierającego się Piotra - nadzieja, bo Jezus się za niego modlił.

Pytanie, dlaczego takiej nadziei nie dał Judaszowi. Dlaczego jakoś go nie umieścił w swoich planach w taki sposób, żeby się w nich sam odnalazł. Ale to może na kiedy indziej.