czwartek, 8 grudnia 2011

nadzieja zawieść (zawieźć?) nie może

O ileż łatwiej byłoby bez tego wszystkiego. Bez przejmowania się wiarą czy jej brakiem, bez wertowania ksiąg w poszukiwaniu odpowiedzi niezależnych ode mnie, bez wsłuchiwania się w siebie i w innych, i jeszcze w Kogoś ponad tym wszystkim. Bez zrywania się nad ranem, bez urywania się wieczorem, bez rozumienia, bez myślenia.

Bez Adwentu też.

Bez nadziei.

O ileż łatwiej by było, gdyby wraz z pierwszą niedzielą Adwentu w serce automatycznie wlewała się odmierzona porcja tej nadziei, żeby starczyło do Wigilii. A tu lipa. Każdego dnia trzeba walczyć. Każdego dnia nadziei jakby mniej. Czy w rzeczywistości więcej?

Proszę o modlitwę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz