czwartek, 14 maja 2015

granice

Wybory, wybory, polityka, wybory. Kandydaci lepsi i gorsi. Głos równy głosowi, program równy programowi.

W tym świecie równości i poprawności, cokolwiek by o nim nie mówić, jakoś szczególnie irytuje fakt wykorzystywania przestrzeni wiary na agitację polityczną. Przed pierwszą turą wyborów znalazłam w kaplicy adoracji - przed wystawionym Najświętszym Sakramentem! - skserowane kartki z... czymś na kształt prywatnego objawienia.

W tymże prywatnym objawieniu Pan Jezus mówił, że już tyle lat Polska jest biedna, uciśniona i wykorzystywana i winni jesteśmy my, Polacy, bo zaufaliśmy jednej i drugiej partii, które są pod władzą demonów. A On (w sensie Pan Jezus) daje nam teraz człowieka, który wszystko naprawi (tu podane konkretne nazwisko) i jeśli go nie wybierzemy, to Jezus ześle na Polskę i w ogóle cały świat klęskę, zniszczenie i zagładę.

Zapewne autor tejże kartki miał spore problemy psychiczne, o czym świadczą różne sformułowania, jak i sama forma przekazu. Nie zmienia to jednak faktu, że takie odezwy leżały w kaplicy, do której ludzie przychodzą się modlić i w której rzeczywiście doświadczają obecności - a czasem pewnie i bezpośredniego kontaktu z Chrystusem. Dla kogoś o większej wrażliwości opisane w tej odezwie wizje mogłyby być źródłem sporego lęku i zwątpienia.

Zastanawiam się, gdzie leży granica, za którą zdrowe zaangażowanie katolika w życie społeczno-polityczne jego kraju staje się tyranią, ideologizacją czy czymkolwiek w tym rodzaju. Jasne jest, że w opisanej przeze mnie odezwie ta granica została dawno przekroczona. Pytanie jednak - ciągle i ciągle aktualne - gdzie ta granica realnie się znajduje.

czwartek, 7 maja 2015

trudno tak

Co Chrystus chce mi powiedzieć przez to, że pozwala mi ciągle popełniać ten sam grzech? Że pozwala mi się nie modlić? Może to, że moja wiara jest bardzo słaba. Że może nie wierzę w Niebo tak, jak powinnam i jak bym chciała. Że może prawie w ogóle w Niego nie wierzę.

Trudno jest. Trudno wierzyć.

Trudno się modlić. Nie modlić się też trudno.