piątek, 29 lipca 2011

Miłosierdzie

Pan Bóg działa w najmniej oczekiwanych momentach. Może to głupio brzmi, skoro tym razem zadziałał podczas adoracji Najświętszego Sakramentu.

Przebudzenie. Kilka słów z Dzienniczka świętej Faustyny, jakby mnie ktoś uderzył obuchem bez łeb. Dosłownie kilka słów, których teraz nie potrafię nawet powtórzyć. Bo może nie o to chodzi, żeby coś umieć, wiedzieć, powtarzać, pamiętać. Może raczej o to, żeby być, żeby czuwać, żeby trwać. Cały bezsens i marazm odepchnięty siłą Jego działania.



Jezu najcierpliwszy, zmiłuj się nad nami!

środa, 27 lipca 2011

żadna praca nie hańbi

Myślę sobie, jak wiele racji mieli Jan Paweł II i ks. Tischner, kiedy mówili i pisali o etyce pracy.

Myślę o pracy polegającej, przykładowo, na przekonywaniu ludzi do produktu, o którym prywatnie można myśleć najgorsze rzeczy, ale który trzeba przedstawić jako najlepsze rozwiązanie. Poza tym z doświadczenia wiem, że w takich firmach wszystko, co robi pracownik, jest restrykcyjnie kontrolowane. Rejestracja każdego wejścia i wyjścia, każdej przerwy i tysiąca innych informacji na temat pracy każdej osoby w systemie komputerowym.

Zastanawiam się, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na uczciwość. Rozumiem, że te wszystkie zabezpieczenia i kontrole wprowadzono przez to, że pracownicy nagminnie oszukiwali. Ale zastosowanie takich środków wcale nie spowoduje, że ludzie przestaną oszukiwać. Coś takiego musi brać się z wewnętrznej potrzeby i wolnej decyzji, a nie ze zwykłego, narzuconego odgórnie braku możliwości. Czasem może to wyglądać jak zwykła tresura, prowadzanie na krótkiej smyczy. Nie ma zaufania do pracownika.

O tym właśnie pisali Jan Paweł II i Józef Tischner. O zaufaniu, o uczciwości. Nasza hołubiona nowoczesność coraz bardziej wypiera te dwa składniki z ludzkiej pracy. W końcu to nic złego, że używamy najnowszych technik, że idziemy z duchem czasu. A że duch czasu w tym wypadku źle wpływa na ducha ludzkiego - cóż, takie są widocznie koszty uzyskania przychodu...

piątek, 22 lipca 2011

skrypturatycznie - eucharystycznie

Tym razem Jan.

Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.
(J 6,53)


Ten fragment mowy eucharystycznej ukazuje pośrednio rzeczywistość najpełniejszej miłości człowieka do Chrystusa. Chrystus ofiaruje samego Siebie, Swoje Ciało i Swoją Krew, za nas. I mówi bardzo dosłownie o jedzeniu i piciu. Nie owija w bawełnę, nie mówi o przyjmowaniu czy czymś podobnym. Jedzenie i picie kojarzą się z tą najbardziej przyziemną i ordynarną stroną ludzkiej egzystencji. A jednak w ten sposób Jezus chce być potraktowany.

Z jednej strony jest to wskazanie na zasadnicze dobro cielesnej części natury człowieka. Z drugiej strony jest to wezwanie do tej najdojrzalszej miłości - miłości gotowej przyjąć miłość Drugiego. Przypomina mi się kazanie ze wspominanego wcześniej ślubu roku. Kochać to być gotowym na przyjęcie miłości drugiej osoby.

Jezus w Eucharystii właśnie tego nas uczy. Stąd ma wypływać nasza miłość do Niego, a z niej - miłość do innych ludzi. W końcu jeśli jestem gotowa przyjąć Bożą miłość, tę nieskończoną, największą, doskonałą - to powinnam być gotowa także na przyjęcie tej ludzkiej, nieskończenie mniejszej i mniej doskonałej.

wtorek, 19 lipca 2011

cywilizacja

Natknęłam się dziś na artykuł, który pozostawił we mnie spory niesmak. Oczywiście nie zdziwiła mnie jego treść, poziom też niespecjalnie, ale szczerze mówiąc, było to dla mnie dość żenujące.

Autorka widocznie spotkała w życiu jakichś niewydarzonych katolików. Miała wyjątkowego pecha, bo ja, chociaż obracam się w środowisku ściśle katolickim, nigdy nie natknęłam się na kogoś, kto miałby taką wizję Zachodu, jaką opisuje pani Bielik-Robson.

Poza tym to naprawdę przykre, że na temat doktryny Kościoła, na temat jego nauki społecznej i na temat jego działalności wypowiadają się ludzie, którzy mają w tym względzie pojęcie blade albo w ogóle żadne. Pani Bielik-Robson oskarża Kościół o brak zainteresowania żywymi w przeważającej części ich życia, ale nie zauważa, że ten właśnie Kościół utrzymuje mnóstwo dzieł i inicjatyw miłosierdzia - charytatywnych, z których korzysta ogromna liczba ludzi jak najbardziej żywych, i to na długo przed świętą śmiercią. Nie będę się już rozwodzić nad brakami w elementarnej wiedzy teologicznej, która skądinąd nie dziwi (vide kwestia grzeszności człowieka).

Pod koniec artykułu pojawia się coś o chrześcijańskiej kulturze. Piękna rzecz, piękna, ale jest ona jedynie pochodną chrześcijańskiej wiary. Autorka zdaje się o tym zapominać albo świadomie to lekceważy. Przykre to, przykre.

Wiem, że po Gazecie Wybiórczej nie można się spodziewać głosu pro, jeśli chodzi o sprawy związane z katolicyzmem. Smutne jest jednak, że ludzie dają się omamić takimi gładkimi słówkami, które zupełnie nie mają odbicia w rzeczywistości. Pozostaje mieć nadzieję, że są jeszcze tacy, którzy podnoszą oczy znad gazety albo odwracają je od monitora i patrzą za okno. Na realny świat. Z jego bielą, czernią i szarością. I licznymi kolorami, nie tylko czerwonym.

poniedziałek, 18 lipca 2011

cichość

Tygodniowa rozłąka z najbliższymi może spowodować lawinę złych myśli, wątpliwości, pytań.

Co dopiero tygodniowa rozłąka z Bogiem. Dlatego trzeba popierać aktywny wypoczynek z Tym na Górze.

I sakrament spowiedzi.

Szatan jest niesamowicie przebiegły. Szepcze dokładnie wtedy, kiedy zapada cisza, żeby jego głos wydawał się tym jedynym, którego należy słuchać.

Jak to pogodzić ze słowami Jezu cichy [i pokornego serca]?

niedziela, 10 lipca 2011

ślub roku!

Taka miłość się zdarza tylko w bajkach. Takie śluby też. Więc zostaliśmy dopuszczeni do wycinka bajki B. i K.

Ja swoją bajkę przeżywam właśnie. Może i taki ślub się kiedyś zdarzy, jak z bajki.

Pan Bóg jest najlepszym bajkopisarzem. Tworzy najlepsze scenariusze. I zawsze dobiera właściwych ludzi. Trzeba Mu za to dziękować i mieć odwagę prosić o więcej.

Gloria Patri et Filio et Spiritui Sancto, sicut erat in principio, nunc et semper, et in saecula saeculorum. Amen.

piątek, 8 lipca 2011

zmarnowanie

Niesamowite, jak różnymi i niespodziewanymi drogami Bóg prowadzi nas od małych dóbr do większych, od radości do szczęścia, od doświadczenia do mądrości.

Z drugiej strony, równie niesamowite jest, jak wiele otrzymanych od Niego szans najzwyczajniej marnujemy, bo zamykamy się w swoim wygodnym światku bezpiecznej pychy i prostoty. Tyle okazji do pokory i świadczenia, a tak mało działania!

(Autokrytyka czasem jest potrzebna).

Jezu najcierpliwszy, zmiłuj się nad nami!

poniedziałek, 4 lipca 2011

asceza

Łukasz w dalszym ciągu.

Słowa Chrystusa o konieczności wyrzeczenia, o posiadaniu w nienawiści swojego ojca, matki i innych, a nawet samego siebie (Łk 14,25-33), są bardzo trudne. Oczywiście nie chodzi o nienawiść w sensie uczucia, ale o gotowość do porzucenia, odejścia od tego wszystkiego na rzecz Chrystusa.

Wyrzeczenie jest tu zestawione z opisem przygotowań do budowy wieży i do podjęcia bitwy. Przygotowanie wymaga gotowości do wyrzeczenia. W tym świetle wyrzeczenie nie jest celem samym w sobie, nie mamy go podejmować jako czegoś szczególnie wartościowego. Wyrzeczenie jest tylko przygotowaniem się. Do przyjęcia Chrystusa w moim własnym życiu, w konkretnej sytuacji życiowej. Asceza nie jest praktyką dla samej praktyki - jest praktyką dla Boga i dla mojej z Nim relacji.

niedziela, 3 lipca 2011

lectio divina

Są takie dni, kiedy Pan Bóg przychodzi do człowieka w najzwyklejszych sytuacjach, w najmniejszych gestach, w takich ludziach i w taki sposób, że serce się człowiekowi z piersi wyrywa. To może być robienie z kimś pierogów. I to może być też czyjś wieczór panieński. Albo rozmowa o planach na wspólną przyszłość.

Myślę sobie, że lektura Pisma świętego otwiera człowieka na takie spotkania. Że Pan Bóg z kart Biblii przenika całe życie i wszystkie relacje.

Lectio divina to trudna sztuka.