Bywa, że się człowiek na pracy zafiksuje. Albo na studiach. Na nauce. Taka fiksacja zdecydowanie przeszkadza w odbiorze Słowa Bożego. Podczas dzisiejszego pierwszego czytania (Flp 2,12-18) najpierw w mojej głowie odbyła się galopada myśli w stronę Sorena Kierkegaarda (przy słowach z bojaźnią i drżeniem), a potem rozpłynęłam się na wspomnienie o św. Tomaszu z Akwinu i analizowaniu Summy teologicznej jego autorstwa (na słowa Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania). Nie sądziłam, że to powiem, ale - chyba za dużo czasu spędzam nad filozofią.
Dziś wspominamy (a dominikanie z tej okazji świętują) św. Marcina de Porres. To kolejny święty, o którym ostatnio czytam, że był jednocześnie niezwykle pobożny i oddany Bogu oraz oddawał siebie, swoje siły, czas i pieniądze ludziom potrzebującym. Czy oddanie siebie Bogu może przebiegać bez oddania się innym? Z drugiej strony, czy oddanie się innym może przebiegać bez oddania się Bogu?
Pamiętałam z zeszłego roku, że on jednak może być nazywany "dominikańskim św. Franciszkiem" - i to niekoniecznie z wspominanych przez Ojca powodów. Cytat z podlinkowanej biografii:
OdpowiedzUsuńMarcin wyróżniał się nie tylko pokorą i posłuszeństwem zakonnym, ale również niezwykłą pobożnością. Świecił wszystkim przykładem umiłowania Eucharystii. Nie mając czasu w ciągu dnia, długie nocne godziny poświęcał na adorację Najświętszego Sakramentu.
No. Wychodzi na to, że odpowiedź na Twoje pytania końcowe brzmi: nie.