Dziś Kościół katolicki wspomina św. Alberta Wielkiego, dominikanina, biskupa i Doktora Kościoła. Jest dla mnie szczególnie ważną postacią, nie tyle z racji przynależności do Zakonu Kaznodziejskiego, ile przez to, że jego uczniem był św. Tomasz z Akwinu.
Myślę sobie o tych dwóch Świętych - ważnych, wielkich, uczonych - że chyba jednak istnieje ten charyzmat dominikański, o którym niektórzy - nawet w samym zakonie - mówią z przekąsem albo przymrużeniem oka. Coś, co łączy tylu dominikanów w czasie i w przestrzeni. Dobro, które trwa i się rozprzestrzenia, a wszystko dzięki Bożej łasce. Podoba mi się zwyczaj nazywania św. Dominika - Ojcem Dominikiem. On jak prawdziwy ojciec przekazał dalej ten charyzmat, który otrzymał, i dzięki temu ród jego ciągle trwa.
Myślę sobie, czy z takimi założycielami zakonów nie jest trochę tak, jak z Abrahamem - otrzymują od Boga obietnicę, że ich potomstwo będzie liczne, ale najpierw muszą się zdecydować na trudne rzeczy, na całkowite zaufanie Bogu. Tak chyba było ze św. Dominikiem, tak było też z Matką Teresą z Kalkuty, której zbiór prywatnych pism skończyłam czytać w Wilkanowie. Otrzymują od Boga wielki dar, który mają przekazać następcom jako dziedzictwo.
Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem (...) (Ps 16)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz