niedziela, 7 listopada 2010

...gdy zmartwychwstanę...

Dzisiejsze czytania (2 Mch 7,1-2.9-14; Ps 17,1.5-6.8.15; 2 Tes 2,16-3,5; Łk 20,27-38) dobitnie przypominają, że zmartwychwstanie jest faktem, że jest realne i że winniśmy na nie czekać. Co więcej, wypływa z tych słów także konieczność ciągłego nastawienia na zmartwychwstanie we wszystkim, co robimy. Dobrowolne oddanie się na mękę i śmierć, jak to opisano w Drugiej Księdze Machabejskiej, jest możliwe tylko wtedy, kiedy się wierzy, że śmierć nie jest najgorszą rzeczą, jaka człowieka może spotkać, i że prowadzi nie do pogorszenia, ale raczej polepszenia jego stanu.

Wiara w zmartwychwstanie nie może nie opierać się na wierze w Boga, który to zmartwychwstanie da, podobnie jak dał narodzenie. W tym kontekście znamienne są słowa psalmu: Wołam do Ciebie, bo Ty mnie, Boże, wysłuchasz. To nie dlatego Bóg mnie wysłucha, że do Niego wołam. Jego słuchanie jest pierwotne w stosunku do mojego wołania. On najpierw chce wysłuchać, zanim jeszcze zdążę otworzyć usta. Wierny jest Pan, który umocni was i ustrzeże od złego, jak pisze św. Paweł. Wierność Pana to właśnie ta nieustanna, pierwotna chęć wysłuchania.

W Ewangelii znowu o zmartwychwstaniu - o historycznym usankcjonowaniu wiary w to wydarzenie. W kontekście słów Jezusa o Mojżeszu i jego wyznaniu przypomina mi się piękne zdanie z Katechizmu Kościoła Katolickiego, że Jezus nie zstąpił do piekieł, by wyzwolić potępionych ani żeby zniszczyć piekło potępionych, ale by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzili. Ta perykopa niesie też inne ważne przesłanie: że po zmartwychwstaniu wszystko będzie inaczej niż dotąd. Życie wieczne będzie radykalnie różne od naszego ziemskiego życia. Próby zrozumienia go w kategoriach czysto ludzkich muszą spalić na panewce. Zmartwychwstanie będzie więc rewolucją.

Tylko wielka wiara w Boga może pomóc przeżyć tę rewolucję. Inaczej nie ma wskrzeszenia do życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz