niedziela, 21 listopada 2010

forumowisko

Służbowe czytanie katolickich forów internetowych może człowiekowi skutecznie wyprać mózg i odebrać chęć życia.

Obserwacja pierwsza: zaskakujące, że tylko niektóre spośród niezliczonych forów dyskusyjnych zrzeszających katolików mają wydzielone działy dotyczące liturgii. A już tylko jedno albo dwa (bez adresów, żeby nie robić kryptoreklamy - poza tym pozamykałam już wszystkie karty :)) mają wśród użytkowników ludzi, którzy potrafią powiedzieć coś więcej niż tak mi się wydaje.

Obserwacja druga: wszystkie te fora są dość monotonne. Młodzi i ciut starsi katolicy w Polsce mają dość wąskie spektrum problemów i wątpliwości. Ciągle tylko: pokłon, przyklękanie, znak pokoju, taniec, szaty liturgiczne, bicie się w piersi, czytania i psalmy, dzwonki - do wszystkiego: co, jak, kiedy i czy w ogóle można. I znowu: pokłon, przyklękanie, znak pokoju... Nie przeglądałam za bardzo działów niezwiązanych z liturgią, ale rzuciło mi się w oczy np.: Wasz typ księdza - to znaczy co, urody, mody, duchowości, emocjonalności czy czegoś jeszcze innego? Rzuciłam różańcem o ścianę - czy Bóg mi to wybaczy? albo Czy Bóg wie, co mam w sercu? No i najbardziej zaskakujące: Czy trzeba chodzić na Mszę świętą?

Refleksja: dobrze, że dzieciaki (i młodzież, i dorośli także) pytają. Znaczy, że coś im się tam w duszy rusza. Trzeba o ten ruch bardzo, bardzo dbać. Nawet jeśli pytania są na takim poziomie, że aż niewiarygodna wydaje się sama możliwość ich zadania. Zapomniał wół, jak cielęciem był, co tu dużo mówić. Wracając - dobrze, że pytania są. Źle jednak, że nie ma komu na nie odpowiadać. Czytając ciągle powtarzające się pytania na temat liturgii, spotykałam za każdym razem inne odpowiedzi. Jak można wymagać od przeciętnych katolików - nawet tych, którzy próbują szukać odpowiedzi na swoje wątpliwości - jakiejś wiedzy na temat liturgii (ale też teologii, jak wynika z obserwacji), skoro nie ma jednego głosu, który by tym mądrze pokierował?

Oj, nie - nie mówię tu o prostym nakazywaniu i zakazywaniu. Dokumenty Kościoła są sformułowane w taki sposób, że nie sposób jednoznacznie powiedzieć w wielu kwestiach - tak należy, a tak nie należy robić. Mam tu na myśli raczej wykładanie każdorazowo problemu szeroko: Kościół mówi w tym dokumencie tak, w tym inaczej. W takiej diecezji robi się tak, a w innej biskup zdecydował inaczej. I tak dalej. Tymczasem na większości tych forów, z których miałam (wątpliwą) przyjemność korzystać, niekompetentni ludzie na podstawie swoich wydaje-mi-siów próbują podawać jednoznaczne i (ich zdaniem) powszechnie obowiązujące sądy. Czytanie długiego posta z przekrojowo przedstawionym stanowiskiem Kościoła nie jest rzeczą prostą - ale czy w naszej wierze i w sprawach ściśle z nią związanych (np. liturgii) musimy koniecznie iść po linii najmniejszego oporu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz