Dziś za sprawą jednego ze znajomych ojców dominikanów trafiłam na pewien blog, którego idea bardzo mi się spodobała. Wydaje mi się, że mało jest wśród wiernych takich intencji. Jakoś łatwiej się modlić za siebie, za rodzinę, za przyjaciół, nawet za szefa czy współpracowników niż za kapłana. A kapłan tak bardzo tej modlitwy potrzebuje! Myślę sobie o innym znajomym ojcu, który obecnie przeżywa pewne trudności, jest na dłuższym urlopie od zakonu. Czy to dlatego, że w pewnym momencie zabrakło kogoś, kto by się za niego modlił?
Nie zdecydowałam jeszcze, czy sama wezmę udział w tej akcji. Moje zobowiązania wobec znajomych ojców są wiadome Panu Bogu, mi i, ewentualnie, samym zainteresowanym. Moja współodpowiedzialna mówi, że nie ma ochoty informować całego świata o zobowiązaniach podjętych w sumieniu. Coś w tym jest. Jednakowoż sam pomysł Duchowej Adopcji Kapłanów jest niesamowicie ważny. Nawet jeśli nie przyciągnie wielu, którzy się wpiszą, to myślę, że naprawdę wielu otworzy oczy na kwestię modlitwy za kapłanów. Bardziej niż zakończony rok św. Jana Marii Vianneya.
naprawdę myślisz, że rok Vianneya tak mało istotny był? Ja mam jakieś bardziej pozytywne doświadczenia i obserwacje.
OdpowiedzUsuńBo trochę też jest tak, że jak ktoś nie będzie chciał pomodlić się za kapłanów, to nic mu oczu nie otworzy. Z drugiej strony wydaje mi się, że na pewnym poziomie katolickiej wrażliwości po prostu się do tego dociera.
Mnie powaliły stooo lat temu słowa jednej z parafialnych babć, która mówiła, że jeszcze w młodości "adoptowała" misjonarza, modli się za niego po dziś dzień, nawet nie wie, czy on jeszcze żyje, ale się modli. Bez internetowych akcji.
Ale ja, jak już powiedziałam (co wycięłaś) się starzeję.
Nie wiem, czy rok Vianneya był mało istotny. Wiem, że o jego istnieniu domyśliłam się po nieprzebranej ilości książek o Vianneyu w Dominicanes. Nic poza tym na temat tego roku nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńChodzi mi głównie o to, że rok Vianneya był zdecydowanie mało medialny. Blog i akcja, o których piszę, są zdecydowanie bardziej medialne. Smutne to trochę, ale coraz częściej jest tak, że do ludzi trzeba docierać właśnie tą drogą.
to chyba jest kolejny argument na hermetyzację OPów, niestety.
OdpowiedzUsuńJa o Roku, o samym patronie dowiadywałam się wprost i wcale nie musiałam długo grzebać, a tylko wyjść (choćby na jedną, dwie niedziele) z dominikańskiego świata.