Jeszcze co do poprzedniego wpisu. Pomyślałam sobie, że z tym nastawaniem w porę i nie w porę może chodzić także o to, żeby nastawać w porę i nie w porę dla samego siebie. Żeby świadczyć o Chrystusie wtedy, kiedy czujemy się na siłach, ale też wtedy, kiedy zupełnie sił na to - w naszym mniemaniu - nie mamy. Żeby podejmować pracę nad sobą i nad swoją wiarą wtedy, kiedy jasno widzimy określony cel, ale też wtedy, kiedy ten cel przesłaniają nam piętrzące się na drodze trudności. Ostatecznie to On zawsze nam sił dodaje i to dzięki Niemu pokonujemy przeszkody.
Jeśli Bóg z nami, któż przeciw nam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz