Szkoła wiary. Ta prawdziwa. Szkoła wiary bezwarunkowej, odważnej, nieugiętej. Pierwsze testy zdane. Przede mną jeszcze dwa egzaminy i kilka kolokwiów.
I cisza, jakby wszyscy bali się zauważyć. Albo spisali mnie na straty. Dobrze więc. Rachunek zysków i strat będzie wystawiony za jakiś czas.
Próba dobrej rady: czasem trzeba się dostosować, więc możesz przeżegnać się w duchu i nic nikomu nie pokazywać. Rada była dobra o tyle, że podziałała na mnie jak wstrząs elektryczny. NIE. Właśnie tak nie można. Trzeba pozwolić Panu Bogu działać. Wśród najbliższych i najdalszych, w porę i nie w porę. Jeśli czasem trzeba, żeby działał przeze mnie - posługując się mną - to trzeba. Możliwe, że jeśli JA nie dam im świadectwa, to nie zrobi tego nikt inny. Jestem narzędziem w rękach Pana Boga, tak jak to mówiły kochana Mała Tereska i Matka Teresa z Kalkuty.
Jutro Pan Bóg zadziała przeze mnie w ogromnej porcji pierogów ruskich, które będę robić dla całej rodziny. Mówię serio. Pierogi od katola są tak samo dobre, jak od kogokolwiek innego. W przypadku moich pierogów śmiem twierdzić, że nawet lepsze.
To zaś, co dzisiaj oddala od Ciebie,
Niech spłonie w ogniu miłości.
z Hymnu ostatnich nieszporów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz