Powracając do komentowania niedzielnych czytań...
Dzisiejsze pierwsze czytanie (Wj 17,8-13) podsunęło mi myśl, że w czynieniu dobra nie jesteśmy sami. I to nie tylko dlatego, że jest z nami zawsze Pan Bóg. Także dlatego, że są wokół nas inni ludzie i dobrze jest wykorzystywać ich pomoc. Nawet kiedy nam już ręce drętwieją. Albo opadają. Albo jedno i drugie.
Psalm (Ps 121,1-8) przypomina, jak bardzo bezpiecznie jest u Boga. Nie trzeba od razu być w niebie, żeby być u Niego bezpiecznym. To może nie jest do końca tak, że z chmury wyłania się gigantyczna dłoń i osłania mnie przed nieszczęściami. Byłoby fajnie, ale trochę niepraktycznie. Jak mielibyśmy chodzić, działać, pracować, spotykać się z ludźmi i świadczyć im o Bogu, gdybyśmy byli cały czas zasłonięci taką dłonią? Bóg daje znacznie bardziej praktyczną pomoc. Taką, która nie odgradza od drugiego człowieka, ale ku niemu właśnie kieruje.
Drugie czytanie (2 Tm 3,14-4,2) w moim odbiorze wskazuje na dobrodziejstwo studiowania Pisma świętego. Wszelkie Pismo od Boga jest natchnione i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu. I to właśnie dzięki uważnej lekturze i wprowadzaniu Jego słów we własne życie możemy to życie odmienić. (Wiąże się to jakoś przedziwnie z tym, co pisałam w poprzedniej notce o modlitwach Zdrowaś i Ojcze nasz). I tylko dzięki Pismu będziemy mogli nastawać w porę i nie w porę, wykazywać błąd, pouczać, podnosić na duchu.
Wreszcie - Ewangelia (Łk 18,1-8). Jeśli niesprawiedliwy sędzia wysłucha prośby naprzykrzającej się mu wdowy, o ileż pewniejsze jest, że zrobi to Pan Bóg, który od tego sędziego jest nieskończenie lepszy! A inna refleksja, związana z ostatnią lekturą - nieustanna modlitwa. (Szczególne było dla mnie, że o. Marcin w dzisiejszym kazaniu mówił właśnie o ojcach pustyni i ich modlitwie nieustannej). Modlić się nieustannie to oddawać Bogu każdą wykonywaną czynność. Ciekawie wygląda to u Żydów, którzy dla wielu czynności życia codziennego mają swoiste, osobne formuły, które mają te czynności uświęcić, oddać je Bogu. Czemu my jakoś to pomijamy? (No dobrze, nie wiem, czy wszyscy - ale śmiem twierdzić, że spora część). Wspaniałym wynalazkiem są w tej kwestii akty strzeliste. Tak jakby strzałą prosto do Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz