Szłam do mojego instytutu, położonego w zasadzie na końcu świata. Droga na pewnym etapie wiedzie przez mały zagajnik?, skwerek?, jak by tego nie nazwać, poletko z drzewami sadzonymi jeszcze za Niemca. Jedna ścieżka jest asfaltowa, dwie pozostałe - wydeptane na dziko. Przeszłam ścieżką asfaltową, potem na drugą stronę ulicy - i za mną rozległ się trzask. Drzewo, które stało tam tyle, tyle lat, nagle runęło. Potem się okazało, że nie spadło na tę ścieżkę, którą przechodziłam; przewróciło się na drugą stronę.
To była jedna chwila, kiedy dotarło do mojej świadomości, w jakim niebezpieczeństwie znajdujemy się codziennie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. W sumie to dobrze, że na co dzień nie myślimy o czyhających na nas rabusiach, mordercach, spróchniałych drzewach i doniczkach spadających z balkonów, bo byśmy szybko powariowali. Jednak nawet kiedy sobie uświadamiamy te wszystkie grożące nam tragedie, wypadki i przykrości, jest taki Jeden, który zapewnia nam ochronę.
Wznoszę swe oczy ku górom, *
skąd nadejść ma dla mnie pomoc?
Pomoc moja od Pana, *
który stworzył niebo i ziemię.
On nie pozwoli, by potknęła się twa noga, *
ani się nie zdrzemnie Ten, który ciebie strzeże.
Nie zdrzemnie się ani nie zaśnie *
Ten, który czuwa nad Izraelem.
Pan ciebie strzeże, †
jest cieniem nad tobą, *
stoi po twojej prawicy.
We dnie nie porazi cię słońce *
ani księżyc wśród nocy.
Pan cię uchroni od zła wszelkiego, *
ochroni twoją duszę.
Pan będzie czuwał †
nad twoim wyjściem i powrotem *
teraz i po wszystkie czasy.
Ps 121
ej, o co chodzi z tematem?
OdpowiedzUsuń