czwartek, 2 grudnia 2010

w cichości

Sezon rorat. Niewyspania, zmęczenia, przemarznięcia. Śpiewania, ciemności, świec. CZEKANIA.

W tym śniegu, który spadł, jest coś dobrego. Mianowicie - cisza. O 5:20, kiedy idę na przystanek, samochody jadą i milczą. W ogóle ich nie słychać. Ta cisza jest w gruncie rzeczy radosna, bo wiadomo, że zaraz będzie inaczej. I zaraz po tej ciszy jest inaczej - jest śpiew, już w kościele. Śpiew, który zapiera oddech i odbiera głos - dzisiaj już prawie dosłownie. Lubię ten kontrast. Najbardziej lubię tę ciszę zimowej nocy. W takiej ciszy nie słychać nic niepotrzebnego.

Może właśnie w takiej ciszy przychodzi na świat Jezus.

Oby było słychać tylko Jego. Oby się Adwent stał czasem takiej właśnie ciszy.

6 komentarzy:

  1. Próbowałam sobie wieczorem wyobrazić roraty latem... Pewnie byłyby dużo wcześniej, ale ja chyba byłabym "za".

    OdpowiedzUsuń
  2. latem od rana się ptaki drą, że wytrzymać nie można. ja jednak pozostanę przy zimie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Roraty to polski zwyczaj a w obecnym prawie liturgicznym specjalny przywilej nadany diecezjom polskim przez Pawła VI. Ale może jacyś polscy emigranci przeszczepili roraty na półkulę południową i mają je u progu lata :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cisza grudniowej mocy/poranka jest bardzo piękna, gdy świat tonie w śniegu. Niestety w taki śnieżny poranek ciszy tej czasem nie przerywają nawet środki komunikacji miejskiej, skutkiem czego trudno dotrzeć do kościoła na czas. Można ewentualnie wychodzić z akademika o 5.00 i maszerować pieszo, ale wtedy Kama będzie się śmiać.

    OdpowiedzUsuń
  5. z doświadczenia wiem, że śmiechem Kamy nie ma co się za bardzo przejmować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ptaków w kościele nie słychać raczej ;) Choć może to wina sposobu bycia zimy? Tzn. znowu stwierdzam że żyję w nieodpowiednim klimacie.
    Ja śmiać? Ja po prostu nie popieram. Zwłaszcza o tej porze i przy obecnych warunkach atmosferycznych.
    Inna rzecz, że Zofka ma rację w powyższej wypowiedzi :P

    OdpowiedzUsuń