czwartek, 9 grudnia 2010

niewiadome

Brutalnych metod używa czasem Pan Bóg, żeby człowieka nauczyć rozsądku. Czasem kończy się na kilkudniowym przymusowym milczeniu. Czasem kończy się gorzej. A czasem - w ogóle się nie kończy.

Natomiast w dzisiejszej Ewangelii jedno z tych zdań, które ukochałam: (...) królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Ukochałam nie dlatego, że jest takie wspaniałe. Ukochałam, bo nie wiem, o czym jest. Nie umiem go rozgryźć. To jedno z tych zdań, które się kocha, bo zmuszają do pracy, do myślenia. I do wołania o pomoc. Więc właśnie je ukochałam.

Może Pana Boga też tak trzeba kochać. Właśnie przez to, że się nie wie, jaki On jest. Że nie można Go ogarnąć. Że jak się chce Go poznać, to trzeba wołać o pomoc - do Niego samego. Filozoficznie bardzo to słabe - błędne koło. Ale może właśnie dlatego.

Kochać. Tak. Bóg jest Miłością. Nawet w tej swojej brutalności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz