poniedziałek, 20 grudnia 2010

fejsbukowe obserwacje

Obserwując działalność w sieci wielu moich znajomych, którzy deklarują się jako katolicy, a nawet chodzą regularnie do kościoła i praktykują na różne inne sposoby, zastanawiam się, jak to z nami, chrześcijanami, katolikami, jest. Dają się wyróżnić zasadniczo trzy postawy:

1) katolik cukierkowo słodki. Jest maksymalnie ugrzeczniony i ukulturalniony, zawsze z dobrą radą i uśmiechem, a jak się przy nim przeklnie, to się łapie za uszy, żeby co złe nie weszło do głowy.

2) katolik mieszający się z tłumem. Skoro jego znajomi, choćby nie byli katolikami, zachowują się w sposób katolicki, to i jemu się zdarzy. Ale jeśli jego znajomi łamią wszelkie kanony postępowania, ułożone przez Chrystusa, to i on tym nie pogardzi. Jest równym ziomem, bo oprócz tego, że da się z nim iść codziennie na wódę, na laski i Bóg wie (sic!), gdzie jeszcze, to jeszcze chodzi do kościoła (a często także do duszpasterstwa albo innej grupy formacyjnej).

3) katolik zrównoważony. Jakoś zawsze znajduje dobre wyjście z sytuacji. Nie udaje na siłę świętego, raczej stara się do tej świętości dążyć. Swoje małe i większe słabości przyjmuje jako bodziec do pracy i nie robi z nich czegoś unormalniającego.

Trzecia postawa jest jakoś najrzadziej obierana. Przynajmniej według moich obserwacji. Ciekawe to. Bo przecież katolik jest inny, często jest ponad pewnymi rzeczami, ale jednocześnie jest bardziej ludzki, niż to się zwykle wydaje. Tak trudno o tym pamiętać?

3 komentarze:

  1. radosne uogólnienie... ale nie da się opisać rzeczywistości bez uogólnień.
    a mnie teraz ciekawi, kogo do której grupy zaliczasz, a jak te osoby zaliczają samych siebie?

    OdpowiedzUsuń
  2. nooooo... dwójek jest chyba najwięcej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm, trochę dziwna ta klasyfikacja (typologia?), bo dwa pierwsze opisy odnoszą się, z grubsza rzecz ujmując, do zewnętrznych przejawów, natomiast ostatni - do postawy duchowej: dążenie do świętości, słabości bodźcem do pracy...

    OdpowiedzUsuń