sobota, 4 grudnia 2010

przepustka

Ponieważ aktualnie pisanie jest jedynym bezbolesnym i w ogóle bezproblemowym sposobem komunikowania się ze światem, notka może być dłuższa niż zwykle :)

Kościół przypomina nam dzisiaj o dwojgu świętych, którzy dali dwa różne świadectwa o Bogu. Uderzyła mnie różnica między nimi.

Pierwsza jest św. Barbara. W mojej świadomości zawsze funkcjonowała jako patronka górników, chyba przez szkolne wbijanie do głów informacji o barbórce. Po przeczytaniu jej żywotu przez dłuższą chwilę nie mogłam nic powiedzieć (i nie miało to nic wspólnego z uwarunkowaniami fizjologicznymi). Tak dotkliwe męczarnie mogą zostać przyjęte jedynie poprzez wiarę, bardzo wielką wiarę. (Albo przez spore odstępstwo od normalności, ale przecież nikt nie zakłada, że człowiek wierzący jest normalny, czyli zgodny z tym, co we współczesnym świecie jest powszechnie przyjmowane). Świadectwo, które mało kto jest w stanie złożyć. Śmierć z ręki własnego ojca. (Trochę zaskakuje, że czczono ją jako patronkę dobrej śmierci, ale myślę, że chodzi raczej o śmierć w Bożym Duchu, a nie o sposób umierania. Taką mam przynajmniej nadzieję).

Drugim świętym wspominanym dzisiaj jest św. Jan z Damaszku. Ojciec Kościoła, Doktor Kościoła, uczony, myśliciel, pisarz. W porównaniu ze św. Barbarą taki trochę wymuskany i jakby wyjęty spod klosza. Według Kościoła dostępuje tej samej co św. Barbara chwały oglądania Boga już teraz.

Są takie głosy wśród wiernych, czasem nawet tych bardziej uświadomionych, że czcić to się powinno tylko tych męczenników, którzy dali realne świadectwo, którzy żyli zgodnie z Bożym Prawem na przekór realnemu niebezpieczeństwu. Są też głosy, że czczenie męczenników jest objawem chorej martyrologii i rozkoszowania się okrucieństwem, dlatego dla zdrowia Kościoła powinno się czcić tylko tych świętych, których kult nie opiera się na wspominaniu ich męki.

A przecież to zupełnie nie tak. W Kościele - Wspólnocie - każdy posługuje innymi talentami, charyzmatami, innym rodzajem świadectwa. Są ludzie stworzeni do pisania i przepowiadania, są ludzie stworzeni do ciężkiej pracy, do dzieł miłosierdzia, do męczeństwa wreszcie. Częstokroć te różnorodne powołania jakoś się w człowieku łączą. Nawet jeśli nie - każdy dar się przydaje i każdy jest przepustką do świętości. To taka pocieszająca perspektywa. Trzeba tylko dobrze swój charyzmat rozeznać i dobrze go wykorzystywać. (Przypomina mi się tekst zadany na wczorajsze spotkanie odpowiedzialnych w duszpasterstwie - II rozdział adhortacji Christifideles laici, między innymi o zadaniach świeckich w Kościele).

Łączy się z tym także to, co czas jakiś temu usłyszałam podczas spowiedzi: żeby się z nikim nie porównywać. Każdy ma swój sposób dochodzenia do Pana Boga i swój sposób dawania o Nim świadectwa. Wiem, że się powtarzam - pisałam o tym już kiedyś - ale nie robiłabym tego, gdyby to nie było tak ważne. Każdy z nas ma szansę na świętość. Nie musimy dawać się palić na stosie czy zamykać w wieży. Nie musimy też pisać kilkudziesięciotomowych rozpraw teologicznych. Wszystko możemy, niczego nie musimy.

Czy św. Barbara musiała dać się ściąć przez własnego ojca? Nie, oczywiście. Mogła się zaprzeć Boga. Mogła też zrobić użytek z jakiegoś innego od męstwa daru - na przykład z daru wymowy, rozumu, modlitwy... Widocznie takie dary nie zostały jej dane w takiej ilości czy jakości, jak dar męstwa. (Albo nie potrafiła ich rozpoznać).

Czy św. Jan z Damaszku mógł ponieść śmierć męczeńską? Pewnie mógł. Mógł pojechać z jakąś misją ewangelizacyjną i dać się zabić w imię Chrystusa. Sam żył w takich warunkach, że śmierć męczeńska mu nie groziła. I umiał tę sytuację wykorzystać - nie dla swojej wygody, ale dla chwały Bożej: użyć tych darów, które zostały mu dane w większej ilości czy lepszej jakości. Właśnie daru rozumu, wymowy, przepowiadania...

Zatem grunt to znaleźć swoje miejsce w świecie. Gdzie Bóg nas posiał, tam mamy kwitnąć, jak pisała św. Teresa Wielka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz