Zdanie podsumowujące cały ten długi weekend.
Jan Paweł II jest już oficjalnie uznany i ogłoszony błogosławionym. Chociaż samych uroczystości nie oglądałam, to jednak gdy następnego dnia patrzyłam na urywki w serwisach informacyjnych, ogarniała mnie jakaś radość i spokój. Tak, to jest człowiek błogosławiony, święty. To dobrze, że Kościół uznał to odpowiednio szybko. Liczę po cichu, że teraz coś się skończy - medialny szał i szum wokół kremówek i 21:37 - i coś się zacznie - deszcz duchowych owoców, wyproszonych u Boga przez błogosławionego Jana Pawła.
Trudno bywa, kiedy trzeba zrzucić jakąś ładną zasłonkę i powiedzieć sobie i drugiej osobie: wróćmy do Tego, dzięki któremu to wszystko. Bo to znaczy, że jakoś się odeszło, może dalej, może bliżej, ale niepostrzeżenie i trzeba się nad tym zastanowić. Wtedy coś się kończy, a coś się zaczyna. Oby więcej się zaczęło niż skończyło.
Modlitwa wspólna i modlitwa indywidualna. Kiedy jedna się kończy, może zacząć się druga, ale człowiek nie może funkcjonować w obu jednocześnie. To taki mały ból czasów, kiedy tykanie zegarka bardziej przynagla niż cisza kaplicy adoracji. No więc oby i na tym polu coś się skończyło - jakiś marazm i bylejakość - i coś się zaczęło.
Dziś w nocy zmarła moja babcia. Jej życie się skończyło, teraz zaczyna się życie bez niej. Zaczęła się też jej wieczność, oby szczęśliwa, oby przed jaśniejącym Obliczem Boga. Po ludzku smutno i jakoś brak. I niesamowite, że jednak ważniejsze i bardziej dojmujące jest to, co po Bożemu - że może już Go ogląda, że jest jej lepiej tam niż tu. Skończył się jej ból, cierpienie, osamotnienie, zaczęła się za to radość, spokój. Taką mam nadzieję. Spełniło się to, co pisałam po ostatnim moim z nią spotkaniu - że chciałabym, żeby nasze pożegnanie wyglądało właśnie tak, jak wtedy. Żałuję trochę, że było to tak dawno. Wiele rzeczy mogłam zrobić inaczej od tamtej pory, ale myślę, że dla niej teraz jest już tylko Pan i moje niedociągnięcia mają znaczenie tylko dla mnie. Proszę o modlitwę w jej intencji, o spokój ducha. A także w intencji całej mojej rodziny, by życie bez niej różniło się tylko in plus od życia z nią.
Chrystus. Alfa i omega. Początek i koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz