czwartek, 26 maja 2011

nieludzkie lub poniżające traktowanie

Po przeczytaniu artykułu w Rzepie mam uczucia wstrząśnięte, nie mieszane. Smutne to, bardzo smutne. Została pozbawiona prawa do badań genetycznych, a kiedy zostały one wykonane, minął czas, gdy mogła dokonać aborcji. Jak to jest, że cofamy się dobrowolnie w naszym ucywilizowaniu? W niektórych kulturach takie dzieci zaraz po urodzeniu zostawiano w górach na pewną śmierć, w późniejszych - bardziej humanitarnych opiekowano się nimi do ich (wczesnej) śmierci. Teraz chcemy je bezkarnie zabijać jeszcze przed ich narodzeniem.

Zastanawiam się, z czego to pragnienie wynika. Nie chcę tu nikogo osądzać - tylko Pan Bóg ma do tego pełne prawo. Coraz częściej nie umiem myśleć inaczej, niż że dzieje się tak przez dążenie do własnego psychicznego bezpieczeństwa i komfortu. I że nieprawdziwe są argumenty o tym, że dla tych dzieci tak będzie lepiej. Mój ojciec codziennie ratuje i podtrzymuje przy życiu maleństwa, których waga urodzeniowa rzadko kiedy przekracza 1000 g. Mówi często o tym, że wolałby, żeby jego działania były nieskuteczne, bo kiedy są skuteczne, to z tych dzieci wyrastają roślinki, a nie ludzie. Ale je ratuje, bo życie jest ważniejsze niż zdanie lekarza czy rodziców.

Mój ojciec, wojujący ateista, postępuje według zasady Bóg dał, Bóg wziął. Jak Panu Bogu się nie będzie podobało życie takiego maleństwa, to je weźmie do Siebie. Nie wyręczajmy Go w tym.

Na oddziale mojego ojca widać mnóstwo ludzi - rodziców, którzy swoje dzieci kochają mimo ich licznych chorób, mimo niespełnienia swoich życiowych ambicji. Wiadomo, każdy chciałby mieć zdrowe dziecko, które będzie przynosić dobre oceny ze szkoły, najlepiej wiele radości, a w dorosłości zajmie się stetryczałymi rodzicami. Tylko nie każdy może.

Zdaje się, że właśnie wylewam tu morze frustracji. Proszę o wybaczenie, ale coraz częściej sprzeciw, który się we mnie rodzi, domaga się jasnego wyrażenia. Wiem, że daleko nam do zbudowania świata, w którym wszyscy będą się kochać, w którym matka przyjmie swoje dziecko takim, jakie ono jest, i w którym problem aborcji będzie tylko kwestią historyczną.

Może dlatego, że daleko nam też do Pana Boga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz