poniedziałek, 16 maja 2011

niepoprawnie, frustracyjnie

Jedno ze spotkań w moim duszpasterstwie w tym tygodniu dotyczyć będzie naturalnego planowania rodziny. Temat brzmi: Kalendarzyk czy nowoczesny i ciekawy pomysł na styl życia?. Pomyślałam sobie, że NPR właściwie można by wspaniale rozpropagować, zrobić wielką kampanię reklamową i chyba sporo ludzi przynajmniej zastanowiłoby się nad tym rozwiązaniem. Jest w nas, współczesnych, jakieś pragnienie naturalności, powrotu do stanu sprzed rewolucji przemysłowych, seksualnych i innych. Ostatnio natknęłam się na tekst o prezerwatywach jednej z firm obecnych na polskim rynku (nie pomnę, której): dzięki nowym rozwiązaniom zapewniają poczucie większej naturalności niż wszystkie inne. Po co zapewniać sobie poczucie naturalności, skoro można sobie zapewnić samą naturalności? Myślę, że idąc tym tropem, NPR mógłby zyskać całkiem pokaźną liczbę zwolenników.

Problem w tym, że NPR kosztuje dużo mniej niż wszelkie inne środki antykoncepcyjne. Taka kampania reklamowa nikomu nie przyniosłaby zysku, poza samymi zainteresowanymi naturalnym planowaniem rodziny. Pewnie dlatego nikt się nie kwapi, żeby zająć się na poważnie uczeniem ludzi ich własnej fizjologii i jej oswajania.

Ostatnio byłam świadkiem rozmowy dwóch młodych kobiet - jedna w moim wieku, druga kilka lat starsza - o antykoncepcji. Starsza przestrzegała młodszą przed zażywaniem źle dobranych pigułek, opowiadając, co ją samą spotkało - szereg problemów ze zdrowiem, operacja i inne takie. Wspominała, że dużo skuteczniejsze od tabletek są zastrzyki hormonalne: no, jej pomagały, ale wyregulowanie cyklu po takiej terapii zajmuje dwa do trzech lat. Oczy mi wychodziły z orbit. Kobiety same się kaleczą, odczuwają to mniej lub bardziej boleśnie, i niczego się nie uczą!

Jakby przeciwstawnie do tego, co pisałam wyżej - coś złego stało się z naszym poczuciem naturalności. Kobieta opowiadała o chemicznej ingerencji w swój organizm w celu umożliwienia (współ)życia bez odpowiedzialności, jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem.

Przyznam szczerze, że tracę szacunek do takich kobiet. Zresztą - nie tylko do kobiet. Moim zdaniem niewiele jest rzeczy bardziej żałosnych niż facet przynoszący swojej kobiecie opakowanie pigułek, żeby czasem nie zapomniała o koniecznej dawce hormonów. Zazwyczaj staram się nie być zbyt ostra w osądach, ale zastanawiam się, czy to nie jest właśnie ten czas, kiedy pewne rzeczy trzeba powiedzieć jasno i wyraźnie. Bez owijania w bawełnę, bez polit-poprawności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz