W związku z dzisiejszym świętem spróbowałam wyguglować coś na temat Archaniołów. Jedną z pierwszych stron, jakie się wyświetliły, była ta, tworzona przez niejaką panią Andrzejewską. To, co tam znalazłam, zadziwiło mnie niepomiernie. Po krótkim przeglądzie innych podstron nieco mi się rozjaśniło pod kopułą.
Na podstronie o aniołach autorka strony pisze tak: W moim życiu Anioły zajmują szczególne miejsce. Są dla mnie Światłem, są wsparciem i są czymś więcej: nadzieją, ze nasze modlitwy, westchnienia i marzenia o duchowości odnajdują sens. Piszę często, ze wierzę w Anioły, ale zgodnie z definicją w moim stosunku do Aniołów nie ma wcale wiary - jest pewność, miłość i wiedza, bo są One dla mnie tak oczywiste, jak drzewo rosnące za oknem. Od kiedy jest mi dane odczuwać inne energie, odbierać ich obecność, kwestia kontaktu i obcowania z Aniołami przestała być rozważana jako wiara lub nie. To raczej doświadczanie. Na początku uczyłam się rozpoznawać co manifestuje się obok, jakiego rodzaju energia, jak się przejawia, czego chce - jeśli w ogóle czegoś chce. Potem latami uczyłam się pracować najpierw z niższymi energiami - bo to rzecz jasna trudniejsze - potem z Aniołami. Dzisiaj już wiem, kiedy się pojawiają... Zweryfikowałam swoją wiedzę z innymi osobami, które mają podobny lub całkiem inny dar odbioru niewidzialnych energii. To na pewno w znacznym stopniu pomaga pracować z Aniołami. Coś już świta?
Jeśli dodamy do tego niejakie Karty Anielskie, astrologię, czakry, żywioły i inne niesamowitości, o których autorka szeroko się rozpisuje, sytuacja staje się jasna.
Czy w człowieku, będącym wszak homo religiosus, głód religii jest tak silny, że musi tworzyć swoją własną, żeby się w pełni odnaleźć? Chyba należałoby zapytać, o jakie odnalezienie chodzi - o odnalezienie siebie w religii czy odnalezienie religii w sobie?
Jeśli celem takiego gmatwania jest odnalezienie religii w sobie, to po cóż sięgać po byty i pojęcia pochodzące z innych, zewnętrznych religii? Nauka o aniołach ma proweniencję żydowską, została również rozwinięta przez chrześcijan. Czakry to pojęcie systemów wschodnich. Czy kompilowanie ich ze sobą i z innymi jest odnajdywaniem religii (duchowości) w sobie, czy może tworzeniem bytu fałszywego - wewnętrznie sprzecznego? (Fałszywego już choćby przez to, że immanencję, wewnętrzność, beztrosko przemienia z transcendencją, zewnętrznością).
Tu wychodzi to założenie religii chrześcijańskiej, które gwarantuje jej obiektywność, mianowicie założenie transcendencji Boga, Absolutu, wobec Jego stworzeń. Boga, a więc także duchowości i zbudowanej na niej religii, nie można szukać tylko w sobie, skoro Bóg ze Swej natury jest na zewnątrz. Duchowość zatem, realizująca się w każdym poszczególnym człowieku, jest czymś wobec niego zewnętrznym, bo odzwierciedla Boga w człowieku w ogóle, w ludzkości, jeśli można tak powiedzieć. Dlatego chrześcijaństwo nie poszukuje na siłę tego, co wygodne. Transcendencja, a także związana z nią obiektywność, nie musi być wygodna. Ona po prostu jest.
Archaniołowie Michale, Gabrielu i Rafale, módlcie się za nami!
Podobne refleksje do Twoich naszły mnie po przeczytaniu tego tekstu: http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/dekalog-i-zawieszeni-na-szatanskich-hakach,1,4850524,kiosk-wiadomosc.html. Osoby, których się on tyczy, twierdzą wprawdzie, że ich działanie jest pozbawione kontekstu religijnego, tymczasem moje pierwsze skojarzenie było takie, że stan ducha, jaki osiągają poprzez swoje "występy", chrześcijanie odnajdują w sakramentach, przede wszystkim w Eucharystii.
OdpowiedzUsuńZgadzam się s Twoją myślą, że człowiek zawsze poszukuje dla siebie transcendentnego odniesienia, czasem w sposób głupi i wręcz po omacku. Tymczasem wszystko, za czym tęskni, odnaleźć może jedynie w Bogu Jedynym, którego orędzie głosi Kościół. Dodam jednak, że jeśli poszukiwania prowadzą go na manowce Dalekiego Wschodu czy innych duchowych bezdroży, odnajduje tam kogoś, ale bynajmniej nie Boga.
W przytoczonym przeze mnie tekście egzorcysta ostro odnosi się do praktyk performerów. Kiedy pomyślałem sobie o owocach Eucharystii, których oni jakoby dostępowali przez swoją działalność, zupełnie jasną stała się dla mnie ironia Złego: Eucharystia jest pamiątką krzyżowej ofiary Zbawiciela, który ją złożył niejako w naszym zastępstwie, i sam poniósł nasze grzechy na drzewo (1 P 2, 24). Tymczasem ludzie ci jakoby sami siebie krzyżowali. Czyż nie jest największym sukcesem szatana, gdy ktoś odrzuci zbawienie wysłużone przez Jezusa Chrystusa?
W święto archaniołów musimy wspomnieć, że na świecie istnieją też Smok i jego aniołowie (Ap 12, 7). Niech za przyczyną Michała i całego anielskiego wojska Bóg pozwoli nam odnieść zwycięstwo nad nimi.