Myślałam sobie właśnie o moich współlokatorach i ich związku. Napełniło mnie to smutkiem.
Są parą od siedmiu lat. Niedawno się rozstali, bo nie mieli perspektywy na przyszłość. Do wyboru był ślub albo rozstanie i zdecydowali się na to drugie. Teraz do siebie wrócili, a moja współlokatorka mówi, że na razie jest dobrze, a co będzie, to się zobaczy.
Smutne to, że ludzie budujący związek nie mają żadnej perspektywy. Skupiają się na tym, że teraz jest fajnie, a przyszłość po prostu przyjdzie. Nie wiem, czy to jest poważne traktowanie drugiej osoby. Jeśli kocham i traktuję poważnie, to wpisuję tę osobę na stałe w moje plany życiowe i myślę o przyszłości już choćby dlatego, że nie zależy ona tylko ode mnie. Natomiast w wypadku moich współlokatorów...
Podobnie, kiedy zapytałam współlokatorkę, jakie mają plany na przyszły rok względem mieszkania, odpowiedziała tylko za siebie. Asekuracja, poszukiwanie bezpieczeństwa w myśleniu tylko o sobie? Więc po co być w związku, który nie daje mi bezpieczeństwa w myśleniu o dwóch osobach?
Smutne to, że młodzi ludzie nie mają odwagi budować czegoś trwałego. Zamiast pięknego, ale trudnego w utrzymaniu zamku - wolą postawić szałas albo, jeszcze lepiej, kupiony gdzieś pokątnie namiot. Bo w razie czego łatwo go można zwinąć i udać, że się tu wcale nie było. A już na pewno nie było się tu we dwoje.
Nie wiem co Ci daje prawo do oceniania ich zwiazku, tak samo jak oceniania ich zapatrywan na przyszlosc. To co tobie wydaje sie szalasem, dla kogos innego moze byc najprzytulniejszym miejscem na ziemi. Typowe pierdolenie swietojebliwej, az wieje kontekstem w stylu 'takie rozstawanie sie czeste i schodzenie, wybieranie ROZSTANIA zamiast (prawdopodobnie nieudanego) MALZENSTWA to HEREZJA, precz z nimi!'. Zamiast czytac te bajki z krzyzem na okladce, wez z 3-4 egzemplarze i mocno sie nimi pierdolnij... A o ludziach o ktorych dowiadujesz sie tylko tyle, ile powiedza Ci przez grzecznosc, nie pisz, bo gowno wiesz a o posilku gadasz.
OdpowiedzUsuń