Wielkie pytanie o miłość bliźniego. Czy przymknąć oko na imprezę odbywającą się od wczorajszego popołudnia u sąsiadów, żeby się dobrze bawili nadal? Czy może zadbać o własny święty spokój? Co będzie oznaką miłości bliźniego? Rozwiązanie pierwsze ma jeszcze ten plus, że się człowiek ćwiczy w cnocie cierpliwości. Rozwiązanie drugie ma plus taki, że człowiek może pouczyć się do egzaminu, który już za tydzień. (Swoją drogą, może chodzi właśnie o to, żebym się w niedzielę nie uczyła? Z drugiej strony, impreza trwa już od wczoraj i wczoraj również utrudniała mi naukę). Ciężkie to wszystko. Stosowanie przykazania miłości, znaczy.
Moja współlokatorka zapytała wczoraj wieczorem ironicznie, czy może sąsiedzi coś świętują. Odpowiedziałam, że może wigilię Zesłania Ducha Świętego. Taaaa... może i tak być. Wolałabym jednak, żeby chrześcijańska radość wyrażała się w mniej uciążliwy sposób.
P.S. Dojrzewa we mnie list do redakcji W drodze. Jeszcze trochę i go napiszę.
Miłość bliźniego niekoniecznie musi oznaczać bycie miłym i pójście na rękę w tego typu sytuacji. Można jeszcze spojrzeć z drugiej strony: co z miłością do pozostałych sąsiadów?;)
OdpowiedzUsuńNapisz, napisz, tylko wiesz: emocje na wodzy. Chyba.
Jeśli obawiasz się interweniowania u sąsiadów zawsze możesz zgłosić się do mnie :). Jestem mistrzynią sąsiadowej ciętej riposty.
OdpowiedzUsuńA list pisz, pisz :-).