niedziela, 18 lipca 2010

rewolucja

Kiedy sięgnęłam po czytania przeznaczone na dziś, uderzyła mnie jedna rzecz. Pierwsze czytanie (Rdz 18, 1-10a) mówi o tym, że do Abrahama przyszedł Bóg (właściwie trzy ludzkie postacie, w których Abraham rozpoznał Pana) i tenże Abraham dwoił się i troił, aby jako gospodarz godnie ugościć tak wielkiego Gościa. Rozkazał przyrządzić cielę, żonie polecił upiec podpłomyki... I tak przyjął Boga, a Bóg (to znaczy trzy postacie) siadł i jadł. Wtedy dopiero Abraham stanął spokojnie pod drzewem i pokornie czekał.

Z kolei w dzisiejszej Ewangelii (Łk 10, 38-42) czytamy, że Jezus Chrystus przyszedł do pewnego domu, w którym mieszkały dwie siostry - Maria, która od razu siadła u Jego stóp i słuchała, co mówił, oraz Marta, która zaczęła się krzątać po domu, aby jako gospodyni godnie podjąć Pana. Co więcej, rugała swoją siostrę za to, że jej nie pomaga. Na to Jezus odpowiada, że nie jest istotne to krzątanie się, nie jest istotny zastawiony stół i przygotowane wino, ale liczy się bardziej właśnie słuchanie, trwanie przy Nim i skupienie uwagi na Jego słowach.

Wydaje się, że przesłanie tego fragmentu Ewangelii jest jasne. Natomiast zastanowiło mnie zestawienie tej sceny z podobną w gruncie rzeczy sceną ze Starego Testamentu. Pomyślałam sobie, że ten układ czytań ma za zadanie pokazać, że Jezus wprowadza tak naprawdę rewolucję w świat żydowski. Że to, co w Starym Przymierzu było istotne - Prawo, przepisy, zwyczaje - ustępuje przed mocą Słowa, przed koniecznością przygotowania najpierw serca, a dopiero potem ciała. Zwróciłam na to uwagę dlatego, że od dłuższego czasu dostrzegam znaczące różnice między wiarą chrześcijańską a żydowską. Określenie Żydów naszymi "starszymi braćmi w wierze", chociaż całkiem trafne, zaciemnia sprawę, jeśli nie jest opatrzone komentarzem.

Moja znajoma ze studiów powiedziała kiedyś, że chrześcijaństwo to nie dla niej, ale judaizm już trochę bardziej, tylko gdyby nie był taki do chrześcijaństwa podobny... Funkcjonuje tu stereotyp, że skoro jedno i drugie są systemami monoteistycznymi, a ponadto chrześcijaństwo z judaizmu wyrasta, to muszą one być tak podobne, że niemal identyczne. A tu - niespodzianka. Kiedy słuchałam w tym roku wykładów rabina z wrocławskiej gminy żydowskiej na temat judaizmu, jego głównych pojęć, egzegezy Pisma Świętego... Nie mieściło mi się w głowie, że z tego systemy mógł wyrosnąć taki twór, jak chrześcijaństwo. Mogło się to stać tylko na drodze rewolucji. Właśnie takiej rewolucji, jaką dzisiaj pokazują nam czytania Mszy świętej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz