czwartek, 29 lipca 2010

przed konferencją pielgrzymkową

Kilka luźnych myśli, wiążących miłość ze świadectwem. Spisane jako polecone mi zadanie poddania natchnienia do napisania konferencji na pielgrzymkę. Nie wiem, ile z tego zostanie wykorzystane, czy coś w ogóle. Poddaję to tutaj pod rozwagę.


Świadectwo opiera się na miłości, bo żeby zobaczyć, a nie tylko widzieć to, co się ma przed oczami, trzeba kochać. Co z tego, że widzę Krzyż, że widzę cuda, które się dokonują mocą Pana Boga, skoro mogę to zwalić na zbieg okoliczności, na przypadek, na nieznane zjawisko przyrodnicze? Co z tego, że widzę poświęcenie drugiej osoby, jej zaangażowanie, skoro mogę to wytłumaczyć chęcią zysku, interesownością, nieczystymi intencjami?


W naszych warunkach świadectwo o Chrystusie dotyczy niekoniecznie umierania w płomieniach, ale raczej takiego codziennego pokazywania innym, że w moim życiu jest Ktoś ważniejszy ode mnie. Żeby pomodlić się przed jedzeniem w barze/restauracji, żeby klęknąć na widok kapłana z Najświętszym Sakramentem idącego do chorego i tak dalej. To może błahe, ale konieczność zadziałania w takiej sytuacji często paraliżuje świadomość i zmysły. Więc z jednej strony trzeba mieć we krwi gotowość do dawania świadectwa. A z drugiej strony nie można popaść w rutynę - mam na myśli, że świadectwo musi zawsze wypływać ze świadomej decyzji, a nie z nawyku, z przyzwyczajenia, z przymusu. Nie wiem, jak to lepiej wyrazić.


Pomyślałam sobie, że świadczenie odbywa się też w takim bardzo przyziemnym wymiarze: kiedy mówię prawdę o drugim człowieku, zamiast coś wyolbrzymić, przekręcić, przekłamać, zmyślić. Kiedy nie włączam się w obmowę, kiedy ucinam plotki, domysły. Świadczeniem jest też w jakiś sposób dochowanie tajemnicy, prawda? Świadczę wtedy o szacunku i zrozumieniu drugiego człowieka. No i w ogóle te wszystkie sytuacje, które tu wymieniłam, wskazują, że świadczenie opiera się na miłości.


No i oczywiście świadczenie jednocześnie opiera się na miłości, wypływa z niej, ale też może jej samej dotyczyć. Miłości Chrystusowej, to jasne. Od Niego ta Miłość wypływa i o niej trzeba świadczyć, kiedy się jej doświadcza, ale też wtedy, kiedy się jej w ogóle nie odczuwa, kiedy się nie zauważa jej działania. Ale też ma to dotyczyć takiej ludzkiej miłości. Co tu dużo mówić, zwykłe noszenie obrączki, z którym niektórzy małżonkowie mają problem. No i cała masa innych sytuacji w związku.


Tak odnoście do tego, co wcześniej: myślę, że ważne jest pytanie, jak świadczyć o czymś, czego się nie doświadcza, nie widzi? Czy to w ogóle możliwe? Myślę, że można wtedy świadczyć tylko o tym, co się WIE - no i tu się pojawia wiedza wiary, ale nie będę tego rozwijać, nie ta pora, nie ten stan umysłu. W każdym razie jestem zdania, że życie chrześcijanina całe powinno być świadectwem. A jeśli nie można świadczyć na podstawie własnego doświadczenia, to trzeba świadczyć na podstawie żywej wiary i wiedzy, którą ta wiara daje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz