Ta opozycja - synowie Królestwa a synowie Złego - jest opozycją między dobrym a złym. Uczciwie przyznam, że w trakcie kazania przychodziły mi do głowy różne koncepcje pochodzenia zła, które omawialiśmy na historii filozofii. Najpierw przypomniał mi się św. Augustyn z Hippony z jego teorią, że nie ma substancjalnego zła - zło jest jedynie brakiem dobra. Wynika to w prostej linii stąd, że wszystko, co stworzył Bóg, musi być dobre, tak jak Dobry jest sam Stwórca. Zły jest koń - podawał Augustyn - jeśli nie spełnia swojego przeznaczenia, np. jest za słaby, by uciągnąć wóz z kamieniami. Zło tego konia wynika jednak nie z natury tego konia, ale z jego cech akcydentalnych - znaczy to, że z natury koń jest dobry, a zły jest jedynie w konkretnej funkcji konia pociągowego. I tak dalej, i tak dalej.
Św. Augustyn to IV wiek po Chrystusie. Szesnaście wieków później w Europie powstaje książka, która również nasunęła mi się podczas kazania w kontekście problemu dobra i zła. "Mistrz i Małgorzata" Michaiła Bułhakowa. I cytat, który wrył mi się w pamięć podczas lektury:
(...) na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło, i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie?
Tak jak u Augustyna zło jest zależne od dobra - najpierw musi istnieć dobro, aby zło mogło w ogóle zaistnieć - tak u Bułhakowa to zło jest pierwotne i dopiero w odniesieniu do niego czy w powiązaniu z nim może ujawnić się dobro. (Zwróćmy uwagę na różnicę między istnieniem a ujawnieniem się).
Tematyka ta wiąże się z tym, co czytam akurat w Katechizmie Kościoła Katolickiego:
(...) Ważne jest nie tyle poznanie, kiedy i w jaki sposób wyłonił się materialnie kosmos, kiedy pojawił się w nim człowiek, co raczej odkrycie, jaki jest sens tego początku: czy rządzi nim przypadek, ślepe przeznaczenie, anonimowa konieczność czy też transcendentny, rozumny i dobry Byt, zwany Bogiem. A jeżeli świat wywodzi się z mądrości i dobroci Bożej, to dlaczego istnieje zło? Skąd pochodzi? Kto jest za nie odpowiedzialny? Czy można się od niego wyzwolić?
KKK 284
To miłe, że Kościół zauważa, że problem dręczący ludzkość od zarania dziejów - unde malum? (skąd zło?) - dręczy ją nadal. Całe pokolenia filozofów, myślicieli, pisarzy, naukowców próbowały dojść do jednoznacznej i ostatecznej odpowiedzi na to pytanie.
Wizja św. Augustyna jest pociągająca - pozwala patrzeć na świat poniekąd przez różowe okulary, być optymistą aż do granic nieprzyzwoitości. Ale czy rzeczywiście nie ma substancjalnego zła? Czy istnienie Szatana nie wskazuje na to, że nawet jeśli zło nie było substancjalne na początku, to uzyskało substancję w buncie upadłych aniołów? A może Szatan jest tylko personifikacją zła, ale nie jego ucieleśnieniem ani substancją? Teza Augustyna i tutaj znajdzie zastosowanie - i Szatana, jako anioła, stworzył Bóg. Zatem natura Szatana musi być dobra. Złem jest to, że Szatan nie dopasował się do swojej roli u Boga i zbuntował się. Podjął złą decyzję, bo w jego decyzji zabrakło pamięci o Bogu i Jego dobru. Czyni źle, bo jego uczynki, namawianie do grzechu, sprzeciwiają się dobru Boga. Jednak sam Szatan, jego osoba, jego istota, jest z natury dobra, bo stworzona przez Boga. Czyż to nie huraoptymizm?
Uznawanie, za Augustynem, dobra wszystkiego, co stworzone, jest nieadekwatne dla naszych czasów. Obecnie mamy przecież tyle rzeczy, które zostały wykonane przez człowieka dzięki temu, co wcześniej Pan Bóg raczył stworzyć! Tabletki wczesnoporonne (pozwolę sobie na radykalny przykład) skonstruował człowiek, a nie Bóg. Wprawdzie użył do tego wszystkiego, co Pan Bóg mu dał: rozumu, zdolności, materiałów, ale trudno powiedzieć, żeby był to bezpośredni wytwór Pana Boga. Jeśli jednak, jakimś pokrętnym sposobem, uznać tabletkę wczesnoporonną za rzecz stworzoną przez Niego, to nie można powiedzieć, że jest zła - czy chcemy, czy nie, dobrze spełnia swoją rolę, więc w świetle nauki św. Augustyna jest dobra. Złą tabletką wczesnoporonną byłaby w tym przypadku taka, która nie doprowadzi do poronienia. Jak powiedziałam, przykład jest radykalny, ale zastosowałam go tutaj, aby wskazać, że chociaż wizja Augustyna jest rzeczywiście miła dla oka, to jednak trzeba się nią posługiwać ostrożnie. Zwłaszcza, że często ulega wypaczeniom - mam na myśli właśnie te "pokrętne sposoby", jakimi uznaje się rzeczy zbudowane przez człowieka za dzieła samego Boga.
Czy aby na pewno tabletka wczesnoporonna jest zła sama w sobie? Wątpię. Złe mogą być intencje jej twórcy, intencje osoby z niej korzystającej, skutki jej zażycia, ale nie sama tabletka...
OdpowiedzUsuńNie odsyłałbym zatem św. Augustyna do lamusa. ;)