Rekolekcje ciszy były czasem bezsprzecznie trudnym, ale warto było się wysilić. Maksymalne wyhamowanie ze skutkiem takim, że nagle wolnego czasu było za dużo. I ciężko było się do tego dostroić.
Czas trudny, bo w tej ciszy przychodziły pytania, na które w zgiełku codnia nie szukamy odpowiedzi, które spychamy na wieczne kiedyś. Więc właśnie nastało to kiedyś i trzeba było się zmierzyć, spróbować odpowiedzieć.
Konstruktywne wnioski, wyciągnięte z tych dni:
1) medytacja chrześcijańska nie jest dla mnie;
2) Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie jest bardzo cierpliwy;
3) jest tyle różnych sposobów na wyrażenie tego, co się myśli i czuje, poza słowami;
4) możliwość mówienia jest niesamowita i trzeba umieć z niej korzystać;
5) cały Różaniec (4 części) jednak nie starcza na omodlenie wszystkich intencji;
6) śpiewanie religijnych pieśni też bywa zagłuszaniem religijnych pytań;
7) lektura Pisma Świętego może być pasjonująca.
Następna edycja za rok. Polecam, zapraszam :)
no... a ja już sobie nie pojadę...
OdpowiedzUsuń