piątek, 4 lutego 2011

konceptualnie

Kiedy dzisiaj kończyliśmy żmudne spotkanie odpowiedzialnych w duszpasterstwie, zmówiliśmy Chwała Ojcu. Wypowiadając słowa doksologii, czułam się tak, jak czują się niektórzy ludzie w kościele, kiedy na Idźcie w pokoju Chrystusa odpowiadają Bogu niech będą dzięki - że się wreszcie skończyło.

A przecież dziękuje się nie za to, że (ani że wreszcie)się skończyło - tylko za to, że skończyło się tak, a nie inaczej.

My mogliśmy się na przykład powyrzynać nawzajem na tym spotkaniu. A Pan Jezus mógł się wcale nie ofiarować na okup za nasze winy, związane lub niezwiązane z tymże wyrzynaniem.

Dwie natury Chrystusa są czymś tak niepojętym, że naprawdę trudno to sobie zracjonalizować (to ostatnio jedno z moich ulubionych słów). Człowiek i Bóg jednocześnie. Jako Bóg miał odwieczny plan. Jako człowiek mógł wybrać, zdecydować. Jako Bóg wiedział przed stworzeniem, że to stworzenie będzie musiał odkupić. Jako człowiek modlił się do Boga, aby umieć przyjąć dzieło odkupienia na swoje barki. Niepojęte. Żadnym pojęciem nie da się tego oddać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz