sobota, 9 czerwca 2012

w godzinę śmierci

Kiedy myśli się o śmierci, łatwo ulec pokusie malowania jej w słodkich, uświęcających kolorach. Dotyczy to zarówno śmierci jako zjawiska, momentu, jak i osoby umierającej czy zmarłej. Ja sama jeszcze do niedawna śmierć kojarzyłam w większości z ludźmi, którzy byli w bliskiej relacji z Bogiem, a w chwili śmierci byli najprawdopodobniej z Nim pogodzeni. Wobec tego ich śmierć rysowałam sobie jako moment wielkiego szczęścia, złączenia z Bogiem, które przecież dokonuje się z uśmiechem na ustach i hymnami pochwalnymi w sercu. Tak więc zarówno sam moment śmierci, jak i tych zmarłych, siłą rzeczy widziałam w nimbie chwały, wznoszących się na puszystym obłoczku przed Oblicze Boże.

Dopiero kiedy półtora miesiąca temu zmarła moja mama, uświadomiłam sobie, jak niewiele można powiedzieć o śmierci... póki samemu się przez nią nie przejdzie. Jaki ten obraz, który w sobie miałam, może być mylny i wręcz niebezpieczny. Umieranie, myślę teraz, jest zawsze osadzone w kontekście jakiejś codzienności - jakiegoś życia. I czasem o tym życiu wiemy jeszcze mniej niż o śmierci.

Druga rzecz, która uderza mnie codziennie od półtora miesiąca, to samotność - samodzielność? - w obliczu śmierci. Wszystkie inne doświadczenia, które są naszym udziałem, możemy bezpośrednio lub pośrednio dzielić z innymi. Moja mama dzieliła ze mną większość swoich przeżyć. I nagle - tym jednym doświadczeniem nie może się ze mną podzielić, dopóki ja też nie znajdę się po tej drugiej stronie życia. Nie wiem, czy słowo samotność jest tu odpowiednie. Niekoniecznie każdy jest samotny w chwili śmierci, ale musi sam jej doświadczyć, dlatego chyba lepsze tu jest pojęcie samodzielności. Choćby się człowiek przez całe życie opierał na innych i oczekiwał od nich pomocy, to w tej jednej sytuacji nie może tego zrobić.

Duszo Chrystusowa, uświęć mnie.
Ciało Chrystusowe, zbaw mnie,
Krwi Chrystusowa, napój mnie.
Wodo z boku Chrystusowego, obmyj mnie.
Męko Chrystusowa, pokrzep mnie.
O dobry Jezu, wysłuchaj mnie.
W ranach swoich ukryj mnie.
Nie dopuść mi oddalić się od Ciebie.
Od złego ducha broń mnie.
W godzinę śmierci wezwij mnie.
I każ mi przyjść do siebie,
Abym z świętymi Twymi chwalił Cię
,
Na wieki wieków. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz