Trudno sobie poukładać w głowie to, co Bóg mówi. Jeszcze żeby tylko jedno słowo. Tyle czasu siedział cicho, a teraz, jak Mu się zachciało mówić, to przestać nie może. I ciągle o jednym katuje, ale w tylu słowach, że głowa boli. W zasadzie słowa są trzy. Ale jakie!
Pokora.
Miłość.
Życie.
O każdym z tych słów jakieś słowa kolejne, które rodzą coś dalej. Ostry dyżur na porodówce, naprawdę. Może lipcowa wizyta u Pani Ostrobramskiej coś pomoże. Chociaż... nie wiem, czy wypada najmować Najświętszą Pannę jako akuszerkę.
Ileż odpowiedzialności. Gdzie przebiega granica między odpowiadaniem za siebie a odpowiadaniem za drugiego człowieka? Gdzie jest granica między moim zbawieniem a zbawieniem tego kogoś obok? Zdawałoby się, że tyle czasu się już poświęciło ważnym rzeczom, tymczasem okazuje się, że tym naprawdę ważnym nie poświęciło się ani minuty. I o te minuty upomina się Pan Bóg, zwłaszcza wtedy, kiedy z jakiegoś powodu nie robi tego drugi człowiek.
I tylko świadomość własnej małości jest taka niemiła. Zatem na pierwszym miejscu stoi dziś pokora.
Jezu najcierpliwszy, zmiłuj się nad nami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz