środa, 1 lutego 2012

powiew nowości

W związku z zatwierdzeniem przez Stolicę Apostolską (po wielu latach badań) Statutu Drogi Neokatechumenalnej zastanawiam się intensywnie nad tym dziełem.

W czasach odpowiedzialności za Szkołę Odnowy Wiary (czyt. w zeszłym roku) kilkukrotnie przyszło mi się zetknąć z tym tematem. W kategorii liturgii prezentowałam (-łyśmy) neokatechumenat jako przykład wydziwiania i samowolki. I rzeczywiście w pewnym sensie tak jest. Nawet obecne zatwierdzenie niektórych elementów celebracji nie oznacza, że całość poczynań Drogi jest w porządku.

Z drugiej jednak strony, moje stanowisko od jakiegoś czasu zbliża się do zdania Marcina Jakimowicza. Nie podoba mi się nagonka tradycjonalistów na neonów, ciągłe obrzucanie ich błotem. Czasem sobie myślę, że przy całej słabości strony liturgicznej, Droga robi dużo więcej dobrego dla Kościoła powszechnego niż ci wszyscy krytycy posoborowia. A ostatecznie po owocach ich poznacie, jak to pisze pan Jakimowicz.

Może rzeczywiście, zamiast się frustrować, jak to płytko różne ruchy traktują chrześcijaństwo, warto dostrzec, że, podobnie jak nauka pływania wcale nie zaczyna się od nurkowania, ale od utrzymywania się na wodzie, tak też wygląda rozwój duchowy. Nie wejdzie głębiej ten, kto nie czuje się pewnie na powierzchni.

2 komentarze:

  1. Myślę, że fundament błędów liturgicznych "neonów" nie leży w tym, że postępują wbrew porządkowi, ale jeszcze głębiej: w tym, że ich błędy stanowią wypaczenie rozumienia pewnej rzeczywistości eklezjologicznej, która wyraża się najpełniej w sprawowaniu Eucharystii.

    Często (u dominikanów) słyszy się odpór dawany piętnowaniu nadużyć liturgicznych, że to czy tamto jest ich zakonną tradycją (nota bene ile lat liczyłaby ta tradycja? piętnaście?), a kto tego nie rozumie, ten niech się nie odzywa. W ustach niektórych taki czy inny sposób sprawowania świętych czynności urasta niemal do rangi elementu charyzmatu zakonnego. Tymczasem charyzmat przejawia się w codziennym życiu braci, w ich modlitwie i duchowości, ale nie w Eucharystii, która jest jedna dla całego Kościoła! Kto sprowadza Eucharystię do roli "nośnika charyzmatu", ten nie rozumie, czym dla Kościoła jest Eucharystia.

    Póki "neoni" nie widzą w porządku łaski żadnej różnicy między mszą sprawowaną po ichniemu i po naszemu, wszystko jest we względnym porządku, a nadużycia są tylko nadużyciami. Jeśli natomiast ktoś z nich stwierdziłby, że "ich" msza jest lepsza a "nasza" gorsza w swej istocie, jest już bardzo źle. Naruszanie porządku liturgicznego w jakichś kręgach i elitaryzacja sprawowania świętych czynności może prowadzić do takiego właśnie myślenia, dlatego jest bardzo niebezpieczne. A od takiego myślenia już tylko krok do schizmy.

    Zgadzam się, że trzeba dokonywać osądu na podstawie owoców. Trzeba jednak brać pod uwagę wszystkie owoce: te dobre i te złe, oraz pamiętać, że czasem owoce pojawiają się dzięki Bożej interwencji, która nawet ze zła jest w stanie wyprowadzić dobro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamilu
      Niestety jeśli chodzi o dominikanów to prawda, że zasłaniają się jakąś swoją tradycją, która tradycją nie jest (przepisy liturgiczne definiują co jest zwyczajem, któy mozna zachować). W sprawie legendarnego już Kanonu Rzymskiego w formie musicalowej nie docierały do nich żadne rzeczowe argumenty, aż w końcu dotarło pismo kurii nakazujące przeorowi dostosowanie liturgii Triduum do obowiązujących przepisów. Niestety, za interwencję u biskupa zapłaciłem wykluczeniem ze wspólnoty.

      Usuń