Czas sesyjny skłania do refleksji wszelakich, a zwłaszcza tych niezwiązanych ze studiami.
Czas sesyjny składa się w niebanalną całość z wersetem Psalmu 127: Daremne jest wasze wstawanie przed świtem i przesiadywanie do późna w nocy. Wpadłam na to dobrze ponad rok temu i do tej pory się mnie trzyma. Niezależnie od prawdziwości tego złożenia, trzeba jednak poruszyć związany z tym wątek.
Obracając się w środowisku katolickiej młodzieży (głównie studenckiej), mam okazję uczestniczyć bądź przysłuchiwać się przeróżnym rozmowom. W wielu z nich przewijają się motywy z Pisma Świętego, z ksiąg liturgicznych, pism wielkich ludzi Kościoła i tak dalej. W czym problem? W tym, że za często? Może raczej w tym, że w zaskakujących kontekstach. Przykłady można mnożyć, a skoro tak, to oprócz przytoczonego wyżej (z Psalmem 127 i sesją) nic równie zwięzłego mi do głowy aktualnie nie przychodzi.
Może jest tak, że im głębiej wchodzi się w pewne tajemnice, tym bardziej doświadcza się ich wielkości, głębi, niezrozumiałości, a skoro tak, to chce się je jakoś oswoić. Oswojenie to, tak jak w sytuacjach, o których mówię, można osiągnąć przez zestawienie tych tajemnic z szarą codziennością profanum. Przez trywializowanie. Przez zabawy słowne, skądinąd często błyskotliwe i zabawne. Może nie da się za długo wytrzymać w stanie odległości i powagi sacrum. Jednakowoż zabawy słowne z Pismem Świętym i w ogóle świętymi tekstami nie są zwykłymi zabawami słownymi. To są słowa, które niosą ogromne znaczenie, których waga i wymowa są o wiele głębsze i wymagają jakiegoś zatrzymania się.
I być może się nad tym zatrzymujemy - w ciszy swojego serca, w modlitwie, w medytacji. Problem, moim zdaniem, pojawia się w momencie, kiedy nie dajemy temu w ogóle wyrazu na zewnątrz. Kiedy postronny człowiek może pomyśleć, że za wiele sobie pozwalamy. Bo, tak myślę, granica poufałości z Panem Bogiem i Jego Słowem leży dużo bliżej, niż nam się wydaje.
Nie pisałabym o tym, gdyby mnie to bezpośrednio nie dotyczyło, gdybym nie zauważała tego także u siebie.
Może więc więcej pokory nam trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz