środa, 18 stycznia 2012

relation-ship

Mocny akcent podczas ostatniej spowiedzi. Znajomy ojciec w konfesjonale, wyznanie grzechów, pouczenie... i na koniec powiedział do mnie po imieniu. Niby wstrętna, tania, psychologiczna zagrywka (ów ojciec jest jednocześnie psychologiem, więc wiedział, co robi). Ale zadziałała.

Przecież Pan też do mnie mówi po imieniu. Nie jestem dla Niego anonimowa. Tak jak nie był Adam, tak jak nie był Abraham, Mojżesz, tylu innych. On przecież dokładnie wie, kim jestem. I jak do mnie mówić. Kurczę, taki banał, a takie wrażenie. To zdecydowanie bliżej stawia problem relacji z Bogiem. Jak już człowiek sobie uświadomi, że nie jest tylko kolejnym numerkiem w Bożej statystyce... to może myśleć o tym, żeby Bóg przestał być tym samym dla niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz