środa, 9 marca 2011

macierzysta bandera u dobrego Armatora

Ostatnie tygodnie w rozjazdach i obfitujące w najrozmaitsze wielkie i małe wydarzenia - z przewagą jednak tych wielkich - doprowadziły mnie do bardzo ważnego wniosku. Eucharystia i modlitwa są takim bezpiecznym portem, do którego zawsze można wpłynąć i który zawsze się poznaje, nawet z największej odległości. Można się zagubić w tym kołowrocie, można stracić wątek, ale jeśli ma się w ciągu dnia tę jedną przystań - to nic nie znaczą kołowroty, młyny i inne takie.

Może brzmi to górnolotnie, może różowo i niezbyt realnie. Ostatni czas tego mnie właśnie nauczył i nic na to nie poradzę.

A dziś zaczyna się inny Czas. Oby dobrze go wykorzystać. Ciągle wracając do właściwego portu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz