sobota, 22 stycznia 2011

studiorum

Trzeba wykorzystywać każdą okazję do nauki. I nie mówię tu tylko o sesji. Studia swoją drogą, życie swoją.

Wcale niełatwo zaprosić Pana Boga do swojej relacji z drugim człowiekiem. Coraz wyraźniej widzę, że to długi i żmudny proces, w którym upadki zdarzają się nader często. I ciągle coś nie działa tak, jak powinno.

Ot, taka okazja do nauki. Nauka zakochania w Bogu przez zakochanie w człowieku. Jak tego człowieka nie ma, to jakoś łatwiej być zakochanym w Panu. Nie trzeba serca dzielić ani czasu. W ogóle - na czym polega zakochanie?

2 komentarze:

  1. ale z drugim człowiekiem jest "zakochanie" w Panu Bogu dzielić łatwiej. Wiem to po własnym przykładzie. Codzienna wspólna modlitwa, różaniec na spacerze, co środowa msza nowennowa, wspólne podejmowanie duchowej adopcji, wspólne drogi krzyżowe, wspólne poznawanie pisma św, żywotów świętych. Codzienne pogłębianie swojej wiary z drugim człowiekiem to nie jest nic trudnego.;) wiem to z doświadczenia;)

    pozdrawiam
    Robert.klein86@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy "jak tego człowieka nie ma, to jakoś łatwiej być zakochanym w Panu" (brak mi perspektywy, jak to jest, jak ten człowiek jest), ale wydaje mi się, że to właśnie relacje z bliźnimi (te niezobowiązujące i te szczególnie nam drogie) są miarą i sprawdzianem miłości do Pana Boga. W myśl słów: "Jeśliby ktoś mówił: Miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi" (1 J 4, 20).

    OdpowiedzUsuń