wtorek, 11 grudnia 2012

kto się przyzna

Niby błahe zajęcia na uczelni. Takie rozluźniające, przedświąteczne. Niby błahe zadanie, napisania własnego tekstu związanego tematycznie ze świętami. Cóż to jest dla kogoś z tak lekkim piórem jak moje? I potem... potem trzeba to było przeczytać na forum. Siedząc na środku sali, mając dookoła siebie ludzi całkiem innych pod wieloma względami niż ci w duszpasterstwie.

Nie przypuszczałam, że tak to przeżyję. Że stracę oddech, że będę się trząść i że tylko Chrystus mnie przytrzyma na tamtym miejscu.

Może to niewiele, tylko krótka modlitwa. Dla mnie to był całkiem inny wymiar. Po półtora roku deklarowania się jako katoliczka - a nawet toczeniu dysput na temat wartości uznawanych za chrześcijańskie - dopiero teraz pokazałam im tego Pana Jezusa, dla Którego wszystko i przez Którego wszystko. Cholera, trudne to było. (Rozwijające).


Przyszedłeś. Wyczekiwany, wytęskniony, zapowiadany. I lipa, miejsce było tylko w ubogim domu w ubogiej mieścinie. Zawiodłeś oczekiwania wszystkich. Pewnie nawet własnej Matki.
Przez cały Adwent czekamy na Twoje nadejście, na Apokalipsę. Na koniec świata, chyba szczególnie w tym roku, skoro daliśmy się przekonać pogańskim kalendarzom, a nie Twojej Ewangelii. Kiedy przyjdziesz? Czy w tym roku, kiedy wspomnimy i uczcimy Twoje narodzenie, przyjdziesz jakoś do każdego z nas? Pewnie znowu zawiedziesz. Pewnie nie przyjdziesz i nie usiądziesz przy suto zastawionym stole z uśmiechniętą, radosną rodziną, śpiewającą sobie kolędy i obdarowującą się prezentami.
Proszę, przyjdź do rodziny pogmatwanej, obolałej, smutnej, tej bez wiary, bez nadziei, bez miłości, tej uśmiechającej się dwa razy do roku, która składa sobie sztampowe życzenia, byle uniknąć szczerości. Przyjdź jako dziecko - szczere, otwarte, bezkompromisowe. Tylko Ty masz w tym wszystkim sens, tylko Ty możesz nadać go naszym przygotowaniom, karpiom, choinkom, pasterkom, opłatkom. Chcę w to wierzyć.
Przyjdź, Panie Jezu!

2 komentarze:

  1. Myślisz, że co roku przychodzi jakby na nowo? Tak sobie symbolicznie, do kogoś, w Wigilię? Jak to w ogóle z Nim jest?
    Co do studiów - nie dziwię się. Szczególnie TYCH studiów. Tam zawsze trudno cokolwiek publicznie. Niezależnie od tematu, we wszystkim, co referujemy jest zawsze dużo nas. A odsłaniać się przed niewybranym gronem? To tylko Jezus potrafi ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. hm, czy na nowo? nie wiem, to trudne pytanie. ale wiem, że jeśli już przychodzi, to nie symbolicznie, ale bardzo realnie. może nawet w Wigilię, chociaż chyba w inne dni jest łatwiej, bo w inne dni człowiek może mniej się zamyka w swoich wyobrażeniach. nie wiem. może kiedyś nam się uda dowiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń