poniedziałek, 4 lutego 2013

Ruah

Dziś będzie o jednej z najpiękniejszych i najmocniejszych modlitw, jakie znam. Swego czasu wiele dobra dzięki niej doświadczyłam. Wczoraj przypomniałam ją sobie i myślę, że Pan Bóg mógł w tym maczać palce :)

Modlitwą tą jest koronka ku czci Ducha Świętego. Jej tekst można znaleźć w wielu miejscach w internecie (np. tu) i nie tylko. To tak niewiele. Uwielbiać Ducha Świętego i prosić Go codziennie o przyjście w Jego siedmiu darach, o udzielenie tych prostych, ale jak potrzebnych łask. Tak niewiele, a jednak działa. Proście, a będzie wam dane, chciałoby się powiedzieć, i może tym razem akurat całkiem słusznie. Mam wrażenie, że jakoś tego Ducha Świętego zaniedbujemy w naszym codziennym przeżywaniu wiary. My, czyli ogół katolików. Jezus Chrystus, no bo Eucharystia i zbawienie i zmartwychwstanie, wszystko to, co się wokół Niego kręci. Bóg Ojciec, no bo przecież Ojcze nasz i Ewangelia, w której Jego Syn ciągle mówi o Ojcu. A Duch Święty? Jakoś tak się to czasem rozmywa. A wystarczy pamiętać, zwrócić uwagę, zatroszczyć się o tę relację.

Bardzo ważna jest jeszcze modlitwa, którą nauczyłam się łączyć z tą koronką, mianowicie akt ofiarowania się Duchowi Świętemu, sformułowany przez św. Arnolda Jansena SVD:
Duchu Święty, słodka miłości Ojca i Syna. Aby całkowicie należeć do Ciebie, oddaję Ci teraz i na zawsze moje serce, moje ciało i duszę, moje siły i zdolności, moje cierpienia i radości, moje życie i śmierć. Oddaję Ci też wszystkich, którzy są mi drodzy, i wszystko, czym jestem i co posiadam, abyś Ty sam mógł tym rozporządzać i panować nade mną Swoją miłością teraz i w wieczności. Amen.

Ta postawa jest tak bliska postawie Najświętszej Panny, że aż mnie to uderzyło, kiedy pierwszy raz wypowiedziałam tę modlitwę. A jednak właśnie o to chyba chodzi. Maryja była - jest - Oblubienicą Ducha Świętego. Czy chrześcijanin musi chcieć czegoś więcej w swojej relacji z Panem Bogiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz