sobota, 27 sierpnia 2011

chłód niebiańskich przedsionków


Intensyfikacja zabiegów około mojej pracy licencjackiej zmusza mnie do ponownego zagłębiania się w lekturę Sumy teologii świętego Tomasza z Akwinu. Myślę sobie, jak wyglądało jego życie duchowe. Kiedy czytam to monumentalne dzieło, mam nieustannie wrażenie, że z jednej strony musiał być bardzo blisko Pana Boga modlitwą i samym swoim byciem, a z drugiej strony - Bóg, którego przedstawia, jest tak zupełnie odległy i inny od tego, co znam z Ewangelii i w ogóle z Pisma świętego... Ten Bóg, którego przedstawia Tomasz, chwilami jawi się jako pospolity konstrukt myślowy.

Co więc znaczy teologia? I czym w tym kontekście jest świętość?

Czy święty zawsze musi być rozpalony Bogiem? Czy w świętości jest miejsce na chłód logicznego rozumowania?

Co możemy wiedzieć o Bogu? Czy na podstawie słów natchnionych proroków możemy, mamy prawo tworzyć sobie jakikolwiek obraz Boga? Czy nie należy raczej zostawić Go niepoznawalnym, bliskim, ale nieokreślonym, jak chcieliby Ojcowie pustyni?

Myślę, że święty Tomasz patrzy jakoś teraz na mnie i może nawet się cieszy, że pod wpływem jego dzieła zadaję te same pytania, na które on próbował znaleźć odpowiedź. I pewnie jego radość objawia się modlitwą do Boga, nieustannym wychwalaniem Tego, o którym tyle pisał w tak niepojęty sposób.

Święty Tomaszu, módl się za nami!


1 komentarz:

  1. ktoś ostatnio powiedział, że teologia jest szukaniem nowych słów na wyrażenie, czym jest radość z życia w Bogu.

    OdpowiedzUsuń